– Dziewczyno, co tutaj robisz? Co to za dziecko?

Zawsze miałam oparcie w moim synu, był moim sensem życia. Uczył się doskonale, pomagał mi w domu, w każdej sytuacji był kulturalny i dobrze wychowany. Kiedy poinformował mnie, że nie wyjeżdża na studia, byłam bardzo szczęśliwa. Nie chciałam zostać sama.

– A co z Natalią? – zapytałam syna o jego dziewczynę.

– Rozstaliśmy się.

Zaskoczyło mnie to, bo myślałam, że zmierzają do małżeństwa. Idealnie do siebie pasowali… Lubiłam Natalię i było mi smutno, że ich związek się skończył, ale nie zamierzałam się wtrącać w sprawy między nimi.

W końcu syn wyprowadził się. Wszystko układało się dobrze – codziennie rozmawialiśmy przez telefon, a mój chłopak znalazł pracę, nowych przyjaciół, wkrótce również miłość. Jednak długo kazał mi czekać, zanim przedstawił swoją nową wybrankę. To prawda, nie spieszył się z zapoznaniem nas.

Pewnego dnia gdy wracałam z pracy, usłyszałam cichy głos:

– Witaj, Doroto!

Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam w ciemności na postać Natalii. Na rękach trzymała dziecko.

– Dziewczyno, co tutaj robisz? Co to za dziecko? – spytałam zaskoczona.

– Możesz mi nie wierzyć, ale to twoja wnuczka. Bałam się powiedzieć Stasiowi o ciąży, ponieważ nie rozstaliśmy się w zgodzie. Wróciłam do matki i tam urodziłam. Miesiąc temu moja mama zmarła, a ja nie mam innych krewnych. Przyjechałam więc do ciebie.

– Co zamierzasz?

– Chyba będę zmuszona oddać ją do domu dziecka. Nie mam pracy, nie mam mieszkania! Gdyby coś mi się stało, proszę, odwiedzaj Marysię. – odparła przerażona dziewczyna.

– W życiu nie słyszałam większej głupoty! Razem ją wychowamy.

Tak wyszło, że przygarnęłam do siebie Natalię i jej córeczkę. Dziecko było bardzo podobne do Stasia, więc nie miałam wątpliwości, że to moja wnuczka. Natalia zajmowała się domem i dzieckiem, a ja zarabiałam – dobrze nam się żyło. Nie powiedziałam nic synowi. Aż w końcu ogłosił, że przyjedzie z wizytą. Nie wiedziałam jednak, czy będzie sam, syn był bardzo tajemniczy.

Kiedy Staś przyjechał, właśnie karmiłam Marysię.

– A co to za słodka dzidzia? – zapytała, łapiąc dziewczynkę za rączkę.

– Synu, to twoja córka, Marysia.

– Wow, co ty mówisz?! Ja też nie jestem sam – powiedział Staś i wniósł do pokoju kołyskę.

– Kto to jest?

– To mój syn. Jego matka, której nie zdążyłaś poznać, zmarła podczas porodu. Nie mogłem go zostawić.

Natalia wyszła z sypialni i długo patrzyła na mojego syna. Cały wieczór rozmawiali, zamknięci w pokoju. Najważniejsze było to, że rok później tańczyliśmy na ich weselu i dwójka dzieci wychowuje się teraz w pełnej rodzinie.

Obecnie syn buduje duży dom, aby wyprowadzić się z ciasnego mieszkania. I powiem w tajemnicy, że wkrótce będę miała trzeciego wnuka. Takie szczęście!

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

– Dziewczyno, co tutaj robisz? Co to za dziecko?