Ich spotkania stały się coraz częstsze. Oboje zdawali sobie sprawę, że już nie mogą bez siebie żyć. Sebastian postanowił, że powie matce, iż chcą się pobrać. „Z kim? Z tą sprzątaczką? I w dodatku z dzieckiem? – oburzyła się Irena, matka Sebastiana – Nie mogłeś znaleźć nic lepszego?”

Ich spotkania stały się coraz częstsze. Oboje zdawali sobie sprawę, że już nie mogą bez siebie żyć. Sebastian postanowił, że powie matce, iż chcą się pobrać. „Z kim? Z tą sprzątaczką? I w dodatku z dzieckiem? – oburzyła się Irena, matka Sebastiana – Nie mogłeś znaleźć nic lepszego?”

O tym, że nie będzie miała łatwego życia z Markiem, matka wielokrotnie mówiła Julii. Po raz pierwszy przypomniała sobie słowa matki, kiedy Marek przyszedł pijany i wywołał awanturę w domu. Później, gdy podniósł na nią rękę, potem na matkę. Julia płakała, błagała Marka, aby się opamiętał, ponieważ wkrótce urodzi dziecko. Ale Marka to nie powstrzymało.

Kiedyś krzyczał: „to nie jest moje dziecko!” Nie mogła tego znieść, więc odepchnęła go. Myślała, że matka jej współczuje ale za każdym razem zarzucała jej, że Julia od samego początku jej nie słuchała: „pamiętaj, serce matki nigdy się nie myli”. Julia zrozumiała, że matka cierpi z powodu złamanej ręki, nie śpi z bólu w nocy. Ale czy przewidziała coś takiego? Chciała? Nic dziwnego, że mówią – miłość jest ślepa.

Pewnego ranka, po spakowaniu niezbędnych rzeczy do torby, Julia wyszła z domu. Pojechała do przyjaciółki Kaśki, która mieszkała sama w mieście. Kasia przyjęła ją uprzejmie. Jednak wiadomość, że Julia spodziewa się dziecka, zaskoczyła ją. Widząc zmieszanie w oczach Julii, opanowała się: do narodzin dziecka jest jeszcze czas, Julia może nawet gdzieś zarobić. A w ogóle-czy ona sama nie da rady wychować jednego dziecka?

Julia podjęła pracę na osiedlu komunalnym. Od rana zamiatała uliczkę niedaleko domu Haliny. Czasami pomagała jej Kasia. Dobrze się dogadywały. Czas leciał szybko. Wkrótce Julia urodziła córeczkę, której dała na imię Marta. Okazało się, że wkrótce Kasię zwolniono z firmy. A potem Julia wróciła do pracy. Następnie podjęła studia zaoczne na Wydziale Prawa.

Czasami Kasia spędzała więcej czasu z Martusią niż Julia. Najwyraźniej dlatego mała nazywała ją mamą. W końcu dziewczynka rzeczywiście miała dwie mamy. Jedną, która ją urodziła, drugą,która jest matką chrzestną. Obie uwielbiały Martę. Ubierały ją jak lalkę, zaspokajały jej dziecięce zachcianki. Stały się jedną zwartą rodziną. Jak rodzone siostry.

Kiedyś do Julii zadzwonił jej szef i wezwał ją do biura. Zaniepokoiła się: może w czymś się nie podobała? Z pracą nie jest teraz łatwo. A ta jest dla niej odpowiednia. Sprzątaczka wychodzi na ulicę wcześnie rano, a kiedy ludzie idą do pracy – wraca z pracy.

Szef przywitał ją z tajemniczym uśmiechem. Zaproponował kawę. Strumień podniecenia przenikał każdą komórkę Julii. Bała się usłyszeć nieprzyjemne uwagi. Jednak Paweł, tak nazywał się szef, wręcz przeciwnie, pochwalił ją za sumienną pracę. Mówił, że ludzie są zadowoleni z Julii, ponieważ nie tylko utrzymuje czystość na swojej stronie, ale także podlewa kwiaty wzdłuż chodnika. Ich zapach rozlewa się po ulicy i cieszy oko.

„Chcesz dostać nagrodę?”- Paweł chytrze spojrzał jej w oczy. „A czy ja wiem? Co inni powiedzą, wszystko teraz jest dobrze” – powiedziała Julia zdziwiona. „Pomyśl o sobie, Julia. Cóż, nie będę cię torturować. Tańcz! Oferujemy ci kawalerkę!”

Julia jakby przyrosła do krzesła. Będzie miała własne mieszkanie? Może to sen? Ale szef powtarzał swoje słowa w kółko… Leciała jak na skrzydłach, aby podzielić się dobrymi wiadomościami z Kasią. Jednak dziewczyna poczuła się przygnębiona, rozpłakała się: „przyzwyczaiłam się do ciebie i Martusi, będzie mi smutno„. „Jesteś dla mnie jak siostra, nie płacz. Będziemy cię odwiedzać. A ty nas. Wreszcie, dopóki nie znajdziesz pracy, nie oddam Marty do przedszkola” – uspokoiła przyjaciółkę Julię.

W pracy najłatwiej było latem. A jesienią nie można było sobie poradzić z opadającymi liśćmi. Kiedyś Julia zgarnęła liście na stosy, gdy poczuła ostry ból brzucha. Usiadła na krawężniku, skulona jak kotek. Z oczu płynęły łzy. „Co się z tobą dzieje?”- wyrosła przed nią szczupła postać jakiegoś mężczyzny. „Źle ze mną. Ostry ból…”- ledwie wycisnęła z siebie Julia.

Sebastian, tak nazywał się mężczyzna, który zaparkował w pobliżu, zawiózł Julię do szpitala. Lekarz kazał jej zostać w szpitalu. „Proszę, zadzwoń do mojej przyjaciółki, Kasia ma na imię. Zostawiłam swój telefon w wiadrze na ulicy. Pewnie już zniknął” – poprosiła Julia Sebastiana. Zapisał sobie numer Kasi. Wieczorem Julii usunięto wyrostek robaczkowy. Tydzień później była już w domu. Przedłużono jej zwolnienie lekarskie.

„Czy Martusia może jeszcze u mnie zostać? Powinnaś wyzdrowieć, zyskać siłę po znieczuleniu ” – poprosiła Kasia. Każdego ranka przynosiła Julii coś pysznego. Jeszcze za wcześnie, żeby Julia gotowała sama.

Kiedyś Julia leżała w łóżku przez długi czas, gdy usłyszała irytujący dzwonek do drzwi. „To na pewno Kasia” – pomyślała. Kiedy otworzyła drzwi omal nie zemdlała: na progu stał Sebastian. Ale dlaczego tu przyszedł? „Weź to, to twój telefon komórkowy. Nie zaginął, jak widać. Ani wiadro, ani grabie, wszystko w bagażniku. Prawdopodobnie to dla ciebie ważne” – powiedział z uśmiechem Sebastian.

Julia zaproponowała mu, żeby wszedł na kawę. Rozmawiali. Sebastian powiedział, że mieszka z matką. Przez kilka lat był za granicą. Teraz otworzył małą firmę. Julia sama nie rozumiała, dlaczego również chciała otworzyć się na tego nieznajomego w rzeczywistości mężczyznę. Chociaż postanowiła, że już nikomu nie uwierzy. Dlaczego serce bije mocniej na jego widok, dlaczego lubi słuchać jego głosu a zwyczaj czesania palcami kędzierzawego czubka głowy ją rozczula?

W nocy marzył o niej. Dzień później zadzwonił. „Twoja kawa jest pyszna, Julia. Chyba jeszcze ci się nie skończyła? Chętnie poznałbym Martę” – usłyszała w słuchawce.

Martusia skakała z radości, gdy Sebastian wręczył jej torbę ze słodyczami i dużą lalkę, która mówiła.

„Ty też jesteś ładna jak laleczka” – Sebastian pogłaskał dziewczynkę po głowie. Marta bez wahania usiadła mu na kolanach. „Jesteś moim tatą, prawda?”- spojrzała oczami niebieskimi jak niezapominajki prosto w oczy Sebastiana. Nie mógł się oprzeć dziecięcym niewinnym oczom. Sam nie rozumiał, skąd mu się wyrwało: „tak, jestem twoim tatą, Martusiu”.

Ich spotkania stały się coraz częstsze. Oboje zdawali sobie sprawę, że już nie mogą bez siebie żyć. Sebastian postanowił, że powie matce, iż chcą się pobrać. „Z kim? Z tą sprzątaczką? I w dodatku z dzieckiem? – oburzyła się Irena, matka Sebastiana – Nie mogłeś znaleźć nic lepszego?”

Sebastian nie spodziewał się, że matka, która od dawna chciała mieć synową, zareaguje w ten sposób. Miał już trzydzieści siedem lat. „Pracę można zmienić, mamo, a charakter pozostanie. Julia jest bardzo miła i zaradna” – powiedział przygnębiony.

Następnego dnia Irena, po rozmowie ze znajomym lekarzem, poszła do szpitala. Podobno z powikłaniem choroby, które spowodował stres nerwowy. Sebastian odwiedzał matkę każdego dnia, ale jej się nie poprawiało. Oczywiście nie miał pojęcia, że to była gra. Pewnego dnia zastał ją we łzach. „Mam do ciebie ostatnią prośbę, synu. Obiecaj, że ją spełnisz” – powiedziała ledwie słyszalnym głosem. „Obiecuję” – nie pytając, o co chodzi, powiedział Sebastian. „Cóż, z nieba zobaczę wszystko. Zostaw tę Julię. Szukaj takiej, która będzie ciebie warta” – dodała Irena. Sebastian oniemiał: co on zrobił? Chciał się sprzeciwić, ale patrząc na płaczącą matkę, z jakiegoś powodu powtórzył: „obiecuję”

Martusia długo nie mogła zrozumieć, dlaczego tatuś już do nich nie przychodzi. Godzinami przesiadywała z lalką w oknie i wypatrywała Sebastiana. Julia też nic z tego nie rozumiała. Wszystko było tak pięknie. Dlaczego je zostawił?

Czas stopniowo goił rany psychiczne. Trafiali jej się zalotnicy ale Julia zamknęła swoje serce. Po ukończeniu studiów zaczęła pracować jako adwokat. Odpędzała, jak irytujące muchy, myśli o Sebastianie ale często śniła o nim lub wydawało jej się, że widzi go na ulicy.

Rano Julia miała jakiś dziwny niepokój w sercu. Przyszła do pracy, zajęła swoje biuro, gdy nagla usłyszała: „Jakaś stara kobieta prosi o rozmowę z tobą, nie umawiała się na spotkanie” – powiedziała sekretarka. „Pozwól jej wejść” – odpowiedziała Julia.

„Witaj, Julia” – powiedziała kobieta cichym, osłabionym głosem. „Kim pani jest?”- spytała Julia. „Tym, kim teraz jesteś… Byłaś … „- stara kobieta chciała coś jeszcze powiedzieć, ale Julia przerwała. „Mów konkretnie, po co przyszłaś”. Szukała w kobiecie czegoś znajomego i w końcu zrozumiała, że to matka Sebastiana. Ale o co jej chodzi? Ciało kobiety zadrżało jak gałęzie na wietrze. Łzy potoczyły się po twarzy. Siedząc na krześle, zaczęła swoją spowiedź przed Julią.

To jej wina, że rozdzieliła ich z Sebastianem. Skłamała, że jest bardzo chora. Wymusiła na nim obietnicę opuszczenia Julii. Jednak nic dobrego z tego nie wyszło, sama spowodowała kłopoty. Teraz naprawdę przeżywa ostatnie dni. A Sebastian wciąż jest sam. Odrzuca inne kobiety, bo do tej pory kocha ją, Julię. I rzeczywiście przyszła z ostatnią prośbą: „Wybacz mi, Julia. I zrób to, o co proszę. Nie odpychaj Sebastiana, gdy do ciebie przyjdzie, bo się zmarnuje. Tylko ty możesz mu pomóc. Posłuchaj mnie, błagam! Abym w spokoju zamknęła na zawsze oczy. Obiecujesz?”- Irena podniosła wyblakłe oczy na Julię.

Julia milczała. I chociaż duszę ponownie ścisnął gniew, z jakiegoś powodu współczuła tej kobiecie. Pomiędzy nimi zawisła napięta cisza. Bezbarwne spojrzenie pani Ireny przewiercało Julię na wskroś. Przed jej oczami natychmiast pojawiła się twarz Sebastiana. Wyobraziła sobie, jak ciężko jest mu teraz, jak samotny jest. I najwyraźniej żałuje. „Niech się pani uspokoi. Jeżeli Sebastian przyjdzie pierwszy – nie wygonię go – obiecuję” – powiedziała z przekonaniem Julia.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Ich spotkania stały się coraz częstsze. Oboje zdawali sobie sprawę, że już nie mogą bez siebie żyć. Sebastian postanowił, że powie matce, iż chcą się pobrać. „Z kim? Z tą sprzątaczką? I w dodatku z dzieckiem? – oburzyła się Irena, matka Sebastiana – Nie mogłeś znaleźć nic lepszego?”