Ireneusz nie przypuszczał, że córka zabierze ją do domu

Nikt nawet by się nie spodziewał, że Ireneusz, któremu wcześniej powodziło się w życiu zawodowym, ale również w prywatnym będąc ojcem dla trójki dzieci, pewnego dnia wyląduje w domu starców. 

Dotychczas uważał, że miał ciekawe życie, pełne cudownych marzeń i w przeciwieństwie do niektórych ojców zawsze starał się znaleźć odpowiedni balans pomiędzy pracą a domem. Wielu jego znajomych zastanawiało się, jak udawało mu się łączyć obowiązki zawodowe z domowymi i nikt raczej nawet nie domyślał się, jak czasami było mu ciężko. 

Zawsze był uprzejmy, uśmiechnięty i pełen energii, która opuszczała go dopiero za progiem własnego domu. Było mu tym ciężej, że jego ukochana żona zmarła na raka w momencie, kiedy dzieci były jeszcze małe, przez co naprawdę czasami sobie nie radził. Zawsze był miłym, empatycznym i kochającym ojcem, chociaż to oczywiste, że dzieciom nie mógł zastąpić matki. Mimo tego, że całe życie dla swoich dzieci robił wszystko, co najlepsze, one tego nie doceniły i okazało się, że w pewnym momencie stał się im po prostu niepotrzebny.

Najstarsza córka już od kilkunastu lat nie widziała ojca. Wyjechała na studia do Londynu i nigdy już stamtąd nie wróciła. Karolina niezbyt też interesowała się ojcem i rzadko się z nim kontaktowała, co dla Ireneusza było naprawdę bolesne, ponieważ tęsknił za córką. 

Ireneusz coraz bardziej się starzał, co widać było głównie po jego twarzy coraz gęściej przykrywanej licznymi zmarszczkami. Nie potrafił cieszyć się życiem przez to, że jego ukochana córka się nim nie interesuje, chociaż czasami sam sobie próbował wmawiać, że pewnie jest zajęta własną rodziną i po prostu nie ma czasu dla swojego starego ojca. 

Z kolei jego syn i najmłodsza córka wyjechali na studia do różnych miast i postanowili tam zostać, a teraz założyli swoje rodziny, przez co także za często nie kontaktują się z ojcem. 

Ireneusz patrzył w okno pensjonatu i zauważył w nim swoje odbicie oraz to, jak jego oczy napełniają się łzami. 

Na zewnątrz drzewa cicho szumiały, a deszcz delikatnie stukał o parapet. Po ulicy chodzili ludzie z parasolami, gdzieś się spieszyli, dokądś szli. Tam, za oknem, tętniło życie. 

Zbliżały się powoli jego urodziny. Przymknął na moment oczy i na chwilę na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. 

Przed oczami zobaczył minione, szczęśliwe i rodzinne chwile. Przypomniał sobie, jak bawił się z dziećmi, widział, jak rosną i opowiadają mu o tym, co się u nich dzieje. 

Wcześniej z okazji jego urodzin w domu Ireneusza pojawiało się wielu gości. Byli bliscy, znajomi i przyjaciele, ale oczywiście też dzieci. Teraz wiedział, że spędzi je sam i mimo tego, że się uśmiecha, jest już zrezygnowany i nie potrafi cieszyć się życiem. 

Nagle usłyszał pukanie do drzwi:

– Proszę! – ledwie zdołał wydukać Irek.

Do pokoju weszło kilku staruszków na czele z jego najlepszym przyjacielem Staszkiem:

– Drogi Ireczku, wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia! – powiedzieli chórem do staruszka.

– Dziękuję, zupełnie się nie spodziewałem takiej niespodzianki – mężczyzna był zdezorientowany – Chociaż mogliście mnie ostrzec, łobuzy!

– No i co, jaka wtedy to by była niespodzianka? – odpowiedział jeden z jego znajomych, a potem wręczył mu zawinięty w kolorowy pasek upominek, który pięknie pachniał, jakby pysznym jedzeniem. 

Solenizant wstał z fotela i powiedział:

– Dobrze kochani, to rozgośćcie się, bardzo miło z Waszej strony, że mnie odwiedziliście.

Zjedli po kawałku ciasta, wypili herbatę, a potem wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. 

– Tatusiu, tatusiu! Sto lat – rozbrzmiało gdzieś w oddali.

Uśmiechnął się przez sen, ponieważ zobaczył w nim swoją córkę.Jednak nie wyglądała tak, jak ją zapamiętał, tutaj była już dorosłą kobietą. 

– Tatusiu, obudź się! – usłyszał wyraźniej. Nagle otworzył oczy i aż prawie podskoczył.

– To Ty córeczko? To nie jest sen?

W jednej chwili jego policzki oblały się rumieńcem podekscytowania, a oczy zrobiły wilgotne od łez.

– Nie tato, to nie sen. Chciałam Ci zrobić niespodziankę i nie chciałam Cię zostawić samego w Twoje urodziny – powiedziała Karolina – W ogóle nie wiedziałam, że tutaj jesteś, dopiero od sąsiadów się dowiedziałam. Nie miałam pojęcia, że brat załatwił Ci tutaj miejsce i nic mi o tym nie powiedział, Ola także o tym nie wie. Wstyd mi i nawet boję się Ciebie zapytać, jak Ci tutaj jest.

– Dobrze mi tutaj – odpowiedział Irek z nieudolnie skrywanym smutkiem.

– Spakuj się, nie mamy za dużo czasu, bo niebawem mamy samolot. 

– Samolot? – Irek był zakłopotany.

– Tak, kochany tato, jedziesz ze mną do domu.

 

 

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Ireneusz nie przypuszczał, że córka zabierze ją do domu