Jak będziemy leczeni, gdy zabraknie lekarzy?

Niedawno musiałam odbyć kilka wizyt u lekarzy i poważnie zastanawiałam się jak będziemy leczeni w niedalekiej przyszłości, gdy zabraknie lekarzy, którzy byli na studiach medycznych?

Rzecz w tym, że miałam wypadek, upadłam w domu i złamałam rękę. Nie od razu zorientowałam się, że to złamanie, na początku myślałam, że to banalne stłuczenie lub skręcenie. Musiałam iść do kliniki, do centralnego szpitala powiatowego. Przed gabinetem lekarskim było sporo ludzi, każdy z własnym problemem. W końcu nadeszła moja kolej. Lekarz, starszy pan natychmiast i bez wahania postawił mi prawidłową diagnozę i dał skierowanie na leczenie. Badanie potwierdziło obawy lekarza: złamanie kości promieniowej z przemieszczeniem.
„Wyzdrowiejemy” – powiedział z uśmiechem lekarz.

Czułam, jak moje ciało jest naprawiane przy pomocy maszyny. Lekarz i jego zespół pracowali razem. Wstrzyknęli mi w rękę środek przeciwbólowy, po którym prawie zemdlałam, ale lekarz przywrócił mi przytomność i pomógł położyć się na łóżku. Lekarz zajął się moim ramieniem, pamiętam kilka jego szybkich, pewnych ruchów, moją zaskoczoną minę, spojrzenie lekarza i założenie opatrunku. Patrząc na opatrunek mężczyzna uśmiechnął się:

„Jak dla mnie leży idealnie”.

Szczerze podziękowałam wszystkim, co ich bardzo ucieszyło.

„Ostatnio nie traktują nas zbyt dobrze, coraz bardziej narzekają” – usłyszałam od pielęgniarek.

Mój autentyczny podziw wzbudzał sprawny lekarz i jego sprawna asystentka. Ciężko pracują, widząc ból, krew i cierpienie tak wielu ludzi każdego dnia, a mimo to traktują mnie jak rodzinę. Ilu jeszcze ludziom pomógł ten lekarz w swojej długiej karierze zawodowej?

Następnie otrzymałam ogólne zalecenia i wezwanie na kontrolę. Tydzień później poszłam do chirurga w klinice, starszego mężczyzny, który okazał się również lekarzem o wielkim sercu. Zastanawiałam się, dlaczego wokół jest tak wielu starszych ludzi, którzy zdobyli wykształcenie i rozpoczęli karierę zawodową w trudnych czasach. Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz byłam umówiona na wizytę u młodego specjalisty. Czasami zabieram swoje dzieci do kliniki, jej kierownikiem jest kobieta w wieku przedciążowym. Oczywiście, jak mógłbym zapomnieć! Rok temu miałam leczone zęby przez młodego człowieka. Wykonał swoją pracę perfekcyjnie, wykorzystując najnowocześniejszą technologię, choć musiałam za to słono zapłacić

Z rozmowy z młodym fachowcem dowiedziałem się, że pochodzi z wielodzietnej rodziny, ukończył zawodową uczelnię medyczną, skończył  kurs finansowany przez państwo,  jego rodzice oczywiście nie mieli pieniędzy na formalne wykształcenie. Teraz ta uczelnia nie ma już środków w budżecie, kształcenie w niej jest bardzo drogie, a człowieka na to nie stać. Okazuje się, że możemy wykształcić tylko kilku bogatych ludzi. Ilu samouków znajdzie się pośród nich? Mam nadzieję, że w dzisiejszych czasach w naszym zespole jest jeszcze jakaś ciągłość międzypokoleniowa i że mądrzy i doświadczeni lekarze będą mogli jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przekazywać swoją wiedzę młodym lekarzom. W najgorszym wypadku, za kilka lat, po odejściu lekarzy z wysokim poziomem wyszkolenia, nie będzie miał kto nas leczyć.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Jak będziemy leczeni, gdy zabraknie lekarzy?