-Halo, Szymon? Kiedy zabierzesz swoje rzeczy? Już się potykałam o Twoje walizki. Minął miesiąc po rozwodzie, a one ciągle leżą. Tęsknię? Za tobą? Chyba śnisz. Zaczęłam żyć bez ciebie. Jak się masz? Z pewnością korzystasz z wolności i zabawiasz się z panienkami. Nie kłam. Słyszałam o Twojej niekończącej się pracy podczas całego naszego małżeństwa. Co ja robię? Idę na randkę z imponującym mężczyzną. I nic nie wymyślam. Spieszę się, przyjedź jutro po rzeczy, będę w domu. Jeśli ich nie odbierzesz, wystawię przed drzwi.
Lena nacisnęła czerwoną słuchawkę i przekręciła telefon w dłoni. Dokończyła pić kawę przy oknie. Oczywiście, że kłamała na temat randki. Nie miała nikogo.
Nawet na chwilę… Chociaż był ktoś, jej kolega – Wojtek. Gdy tylko dowiedział się o rozwodzie, zaczął proponować spotkania. To do restauracji, to do teatru. Prawie się roześmiała. Wojtek i teatr?
Nie nadawał się na takie wyjście, nie potrafiła sobie nawet go wyobrazić w garniturze. Zawsze nosił rozciągnięty sweter z lat dziewięćdziesiątych i dżinsy z obdartymi kolanami. Co więcej, był żonaty i miał cztery córki.
No tak, więc ktoś się znalazł, ale nie był to kandydat na męża. Czy w wieku czterdziestu trzech lat wypadła już z obiegu, skoro zalecają się do niej takie dziwadła?
Jak co dzień, rano zamyśliła się i przygotowała śniadanie dla dwóch osób. Zdenerwowała się na siebie i wyrzuciła wszystko do kosza. Nalała sobie kawy, bez smaku żując kęs kanapki.
Był jeden plus tej sytuacji: nikt nie prosił o zrobienie obiadu czy prania. W domu nie było porozrzucanych skarpet. Szymon był okropnym bałaganiarzem i wiecznie się o to kłócili. On zawsze przepraszał i obiecywał poprawę, ale gdy przychodził nowy dzień, wszystko zaczynało się od nowa.
Może gdyby mieli dzieci, sprawy między nimi potoczyłyby się inaczej. Ale Lena nie chciała dzieci. Bała się swoich genów, ponieważ jej młodszy brat urodził się poważnie chory. Gdy odwiedzała rodziców i widziała, ile poświęcenia wymaga opieka nad nim, kategorycznie postanowiła, że dzieci nie będzie miała.
Całe życie w domu rodziców kręciło się wokół Igora. Specjalna dieta i ćwiczenia, których mężczyzna nie chciał wykonywać, rzucał się i krzyczał.
Szymon długo nalegał na dziecko. Prosił, błagał. Lena wpadała wtedy w płacz i opowiadała o bracie. W końcu mąż machnął ręką, nie był szczególnie przekonujący.
Rozmowy na ten dawno ucichły, a teraz Lena, gdy została sama, po raz pierwszy pomyślała, że chciałaby mieć dziecko. Chciała ja kąpać, karmić i patrzeć, jak dorasta. Lena zanurzyła twarz w poduszce i płakała nad swoją samotnością.
Powodem rozwodu były podejrzenia kobiety, że Szymon ją zdradza. Mężczyzna ciągle rozmawiał z jakąś Olą, nawet się z tym nie ukrywał. Później przekonywał, że to tylko jego współpracowniczka, ale Lena nie chciała słuchać.
Pewnego dnia pojechała do pracy męża i czatowała za rogiem. Po dłuższym czasie zobaczyła piękną kobietę w szarym płaszczu, która zbiega po schodach, dogania jej ukochanego i łapie go pod rękę. Rozmawiali wesoło, a potem wsiedli do jego samochodu, on otworzył jej drzwi. Jeszcze tego samego wieczoru Lena wyrzuciła go z domu.
Teraz z żalem przypomniała sobie jego smutne oczy, gdy stali na schodach Urzędu Stanu Cywilnego. I ich pożegnanie. Odeszła, stukając obcasami, odwracając się tylko raz i stwierdzając z rozczarowaniem, że byłego męża już nie było.
Otworzyła butelkę wina i szybko opróżniła kieliszek. Po raz pierwszy żałowała swoich twardych zasad. A mama dodatkowo dolała oliwy do ognia, mówiąc dziś rano przez telefon:
-Jesteś głupia, że rzuciłaś tak przystojnego człowieka. Kto cię teraz zechce? Szymon był w ciebie zapatrzony! Nigdy nie uwierzę w jego romans. Sama to sobie wymyśliłaś, bo nie masz dzieci i masz za dużo wolnego czasu.
Nagle telefon zadzwonił.
– Halo, Szymon? Dlaczego nie przyszedłeś wczoraj? Siedziałam cały weekend w domu, czekając na ciebie. Randka? Jaka? Ach, randka. Wszystko było super. Szampan, kwiaty i mnóstwo komplementów. A jak tam twoja Ola? Wychodzi za mąż? Za ciebie? Nie. Co ty mówisz? Masz szczęście, że Twoja współpracownica znalazła obcokrajowca. A jak ci się mieszka u Borysa? No tak, pewnie ci tam ciasno? Wiesz, Szymek, myślałam o dziecku. Dlaczego mnie posłuchałeś? Już dawno mielibyśmy malucha, a nawet dwójkę. Co robisz? Ubierasz się i jedziesz do mnie? Po co? Dlaczego? Ale ja… – nie dokończyła, bo mężczyzna dawno się rozłączył.
Szymon wbiegł do mieszkania bez pukania. Chwycił byłą żonę w ramiona i uniósł. –Tak się cieszę, że w końcu się zdecydowałaś! – wykrzyczał szczęśliwy. -Lenusia, kocham cię i nigdy już nie opuszczę – powiedział, zakrywając jej twarz pocałunkami. A ona płakała i szeptała, mówiąc:
-Nie rób tego. Więcej nie pozwolę ci odejść!
PS: dziewięć miesięcy później na świat przyszedł ich syn. Zdrowy chłopiec o imieniu Kacper.