Moja przyjaciółka, Beata, zadzwoniła do mnie z prośbą o poradę na temat, który dobrze znam. Zaczęłyśmy rozmawiać, jeden temat prowadził do drugiego. Na koniec rozmowy zaprosiła mnie do siebie.
Przyjechałam w odwiedziny następnego dnia. Beata bardzo się ucieszyła na mój widok – powiedziała:
„Tak długo się nie widziałyśmy, cieszę się, że w końcu usiądziemy i porozmawiamy. Kornelia też wkrótce się zjawi”.
Weszłyśmy do kuchni. Beata jest wspaniałą gospodynią, podobnie jak jej matka. Zawsze szuka ciekawych przepisów, piecze ciasta, torty i gotuje smaczne potrawy. Człowiek jest szczęśliwy, gdy ma taką żonę. Poza tym, że Beata uwielbia gotować, robi to też bardzo szybko.
Gdy tylko przekroczyłam próg kuchni, zobaczyłam na stole ogromną pieczeń. Jest to produkt, który wymaga ogromnej ilości czasu.
– Kochana, kiedy miałaś czas na zrobienie pieczeni? – zapytałam.
– Moja mama upiekła i przyniosła mi do zjedzenia – wyjaśniła.
Beata zaczęła podawać do stołu.
„Za chwilę skosztujesz mojej specjalnej sałatki” – powiedziała.
W salaterce zobaczyłam białą masę, nawet nie podejrzewałam, z czego mogła być zrobiona. Mam słaby wzrok, a okulary zostawiłam w domu.
Wkrótce Beata powiedziała, że sałatka była przygotowana z kalmarów.
„Wyglądają podejrzanie, te kałamarnice” – pomyślałam sobie. Odrzuciła mnie też ilość majonezu w tej sałatce. Kalmary dosłownie pływały w sosie.
Jeśli dobrze pamiętam, kalmary są bardzo kalorycznym i pożywnym posiłkiem, a w połączeniu z majonezem to prawdziwa bomba kaloryczna.
Gdy Beata wyszła porozmawiać przez telefon, zastanawiałam się, jak uprzejmie odmówić skosztowania sałatki.