– Mamo! – Antek złapał kobietę za rękę . – Czy to prawda, że znalazłaś mnie w kapuście? Nie pomyliłaś mnie z nikim?
– Mamo, mamo! – czterolatek z dezorientacją w oczach wbiegł do sypialni rodziców. – Mamo!
– Synu, co się stało? – co? – skoczyła z łóżka Aneta i spojrzała na zegarek. Jeszcze nawet ósmej nie ma. – Dlaczego nie śpisz?
Matka z przerażeniem przytulila syna, próbując zrozumieć przyczynę tego zachowania. Ale na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku. Dziecko nie płakało, było ubrane, a nawet umyte.
– Antek! – Artur zajrzał do pokoju i spojrzał zmieszany na mamę – Przepraszam, nie widziałem. Poszedłem do kuchni przygotować kakao a on w tym czasie pobiegł do ciebie.
Starszy brat przykucnął obok młodszego i surowo powiedział:
– Czy nie prosiłem cię, żebyś dał mamie się wyspać? Nie ma zbyt wielu wolnych weekendów!
– Mamo! – Antek złapał kobietę za rękę . – Czy to prawda, że znalazłaś mnie w kapuście? Nie pomyliłaś mnie z nikim?
Za nim rozległ się dziwny dźwięk. Chłopiec spojrzał zdziwiony na brata, który starał się nie śmiać.
– Cóż, skoro już obudziłeś mamę… – wydusił z siebie starszy brat. – Antka zabiorę później.
– Kochanie – zwróciła się delikatnie do zaniepokojonego dziecka Aneta – skąd takie myśli?
– Widziałem to w telewizji! Mówiono, że dzieci znajdują się w kapuście, a niektórzy rodzice przechodzą obok, więc nie mają dzieci.
– Żadnej kapusty – westchnęła ciężko kobieta, mentalnie przeklinając wszystkie programy telewizyjne, które mącą dzieciom w głowach.
– Dał nam cię prawdziwy czarodziej.
– Czarodziej? – Oczy Antka zrobiły się okrągłe.
– Tak, najmilszy i najpotężniejszy czarodziej na świecie. Kiedy Artur dorastał – Aneta wymyślała historię na bieżąco – twój tata i ja naprawdę chcieliśmy mieć jeszcze jednego słodkiego i czułego chłopczyka.
Kobieta uśmiechnęła się i pogłaskała syna po jedwabistych włosach. Zdając sobie sprawę, że może już zapomnieć o śnie, wzięła chłopca na ręce i cicho wyszła z sypialni, nie chcąc budzić męża po podróży służbowej.
– Co było dalej? – co? – zapytał niecierpliwie chłopak podskakując na kanapie.
– Dalej długo i uparcie szukaliśmy prawdziwego czarodzieja. Spotkaliśmy co najmniej czterech , ale wszyscy tylko rozkładali ręce. Mówili, że niestety nie są w stanie dokonać takiego cudu.
– Więc co to za czarodzieje? – słusznie oburzył się dzieciak. – Nawet takiego prostego cudu nie mogą dokonać!
— Cóż, nie jest to takie proste – uśmiechnęła się Aneta, wspominając wiele instytucji, do których się zwracali. – Powiedziałabym, że to bardzo skomplikowany cud.
– Gdzie mieszka ten prawdziwy czarodziej? Jak się do niego dostałaś? – ciągle zasypywał mamę pytaniami dociekliwy chłopiec.
– Gdzie mieszka, niestety nie wiem, przyszliśmy do niego do pracy. Pomaga ludziom w ogromnym białym domu. A o nim powiedział nam inny czarodziej, który nie miał siły, aby nam pomóc.
– Poczarował i przyszedłem na świat?
– Nie od razu – Aneta lekko się zdenerwowała kilkoma niezbyt przyjemnymi wspomnieniami. – Potrzeba było więcej niż jednego miesiąca, aby jego zaklęcie zadziałało. Ale wynik jest tego wart. W dniu, w którym wzięłam płaczące dziecko, ciasno owinięte w pieluchy, w ramiona, byłam w siódmym niebie!
– Super! – Antek zeskoczył z kanapy i pobiegł do kuchni, do brata, krzycząc po drodze: – pójdę i mu powiem!
A Aneta stała w drzwiach, patrząc z uśmiechem na swoich chłopców. Ich narodziny były prawdziwym cudem…