Nie wiem nawet jak do tego doszło, ale rodzina mojego męża przychodzi do nas w każde święta. Dla nich stało się to dobrą “tradycją”, jak o tym sami mówią. Zawsze jak głupia samodzielnie przygotowywałam wszystkie potrawy, świąteczny stół i dekorowałam dom, a potem sama wszystko sprzątałam. Bywało, że samo mycie naczyń trwało prawie trzy godziny! Za to krewni męża wychodzili zwykle najedzeni, weseli i wypoczęci. Nieźle, co? Ale w tym roku postanowiłam, że będzie inaczej, ponieważ miałam już dość wykonywania wszystkiego sama. Jak można się domyślić, wcale im się to nie podobało.
Tydzień temu moja teściowa postanowiła zadowolić mnie “wspaniałą” wiadomością. Powiedziała mi, że zbliżają się jej urodziny i zamierza zaprosić gości do mojego domu. Muszę też przygotować kilka różnych potraw na własny koszt. Dlaczego niby tak ma być? Dlaczego akurat padło na mnie? Niestety musiałam jej odmówić, ale w zamian zaoferowałam jej wiele alternatywnych opcji na to, jak może wyprawić swoje urodziny tak, aby każdy się dobrze bawił. Jeszcze tego samego dnia wieczorem zadzwoniła do mnie siostra męża.
Nawet się nie przywitała i od razu zaczęła mnie oskarżać o to, że jestem złą synową, skoro nie chcę zorganizować urodzin teściowej w naszym domu. Powiedziałam, że jeśli jest taką wspaniałą córką, to niech sama przygotuje potrawy z okazji urodzin swojej matki, na co odpowiedziała, że nie ma czasu, a poza tym ona nie potrafi tak smacznie gotować. Zasugerowałam więc, żeby wszyscy złożyli się na restaurację, aby tam można było wyprawić teściowej urodziny. Niestety i ten pomysł jej się nie spodobał, bo najwyraźniej dla niej stało się już oczywistym, że wszystkim zajmuję się ja i tylko ja. Mój mąż zdenerwowany tą całą sytuacją i nie mogąc wytrzymać tego nieporozumienia złapał za słuchawkę, aby porozmawiać z siostrą.
W przystępnym języku wyjaśnił jej, że jak wszyscy pracujący ludzie jestem zmęczona, więc po całym tygodniu nie mam już ani sił, ani ochoty, by zajmować się organizacją przyjęcia dla krewnych. Kwestie finansowe także wydają się dla niego dziwne, bo i siostrę i matkę stać na restaurację. Zobaczymy, co z tego wyniknie i jakie będą moje relacje z bliskimi męża, bo nie chciałabym, aby się zepsuły, ale taki stan rzeczy dalej też nie może trwać.