Moje życie potoczyło się tak, że nie udało mi się znaleźć szczęścia za pierwszym razem. Rozstaliśmy się z mężem, gdy nasz mały Mikołaj nie miał jeszcze roku. Potem nie bardzo chciał się z synem porozumiewać, a ja nie nalegałam.
Kiedy zapoznałam się ze Sławkiem i zaproponował mi spotkanie, powiedziałam mu wszystko szczerze i od razu. Powiedziałam mu wprost, że mam dziecko. Na szczęście Sławek bardzo szybko zareagował, był bardzo wyrozumiały. Trzyletni Mikołaj od razu się do niego przyzwyczaił, a w ciągu kilku miesięcy mówił do niego „tato„. Sławek bardzo się z tego cieszył. Po jakimś czasie oświadczył mi się i staliśmy się prawdziwą rodziną.
W naszej rodzinnej idylli była jedna przeszkoda. Matka mojego nowego męża od samego początku nie lubiła mnie i Mikołaja. Maria nie była zadowolona, że jej ukochany syn trafił na „rozwiedzioną kobietę z dzieciakiem u boku”, a sam Miki od początku nie przypadł jej do gustu.
Przychodząc do nas w odwiedziny, Maria ani razu nie próbowała porozmawiać z dzieckiem czy poczęstować go choćby cukierkiem. Nie spodziewałam się, że teściowa przyjmie dziecko jak własnego wnuka, ale liczyłam przynajmniej na powściągliwość
A dziecko nie mogło zrozumieć, dlaczego tak denerwuje swoją babcię. Ostatnią kropką nad i było to, gdy podczas kolejnej wizyty moja teściowa zaczęła krzyczeć na małego. Wszystko przez to, że mój syn, chcąc udobruchać babcię, przywiózł jej swój ulubiony samochód, chciał jej zrobić prezent.
Kobieta odrzuciła samochód i zaczęła krzyczeć: „Zabierz swoje dziecko ode mnie! To powinno być jasne, że nie chcę go widzieć! Chcę prawdziwych rodzimych wnuków, a nie to…” Świadkiem tej sceny był wybiegający z kuchni Sławek. Bez słowa wypchnął matkę za drzwi i poprosił, żeby nie wracała.
Nawet nie wiem, co mam teraz robić. Z jednej strony cieszę się, że mój mąż stanął w obronie mojej i mojego syna. Ale z drugiej strony, bardzo trudno jest sobie uświadomić, że dwie bliskie osoby pokłóciły się z mojego powodu. Teraz razem ze Sławkiem czekamy na dziecko, ale on nawet nie chce słyszeć o poinformowaniu mamy. A ja bardzo się martwię i nie mam pojęcia, co robić w takiej sytuacji.