Na swoje imieniny przygotowałam całą masę pyszności, ale nie przyszedł żaden gość. Obrazili się, bo nie oddałam im mojego mieszkania.

W moich stronach kobiety w pewnym wieku obchodzą już tylko imieniny, a ja kilka lat temu trafiłam do tej grupy. Co roku w moje imieniny zjeżdżały do mnie dzieci i wnuki i spędzaliśmy miło wieczór przy pysznym jedzeniu i śpiewach niemal do rana. Lubię ten czas, nawet na Boże Narodzenie nie zawsze udaje nam się być w komplecie, a podczas mojego święta są zawsze wszyscy.

W tym roku przygotowania zaczęłam kilka dni wcześniej. Zależało mi, by zaskoczyć bliskich nowymi przepisami, zawsze wszystko przygotowuję sama, wolę domową atmosferę niż siedzenie w restauracji. Dzień przed przyjęciem miałam całą lodówkę wypchaną przekąskami, sałatkami, pierogami i przeróżnym mięsem. Barek pękał w szwach, a na balkonie czekały cztery różne ciasta.

Mieszkam sama na niemal 80 metrach w bloku, moje dzieci wyfrunęły z domu, gdy tylko się usamodzielniły. Syn od 7 lat jest żonaty i ma dwóje dzieci, najstarsza córka w zeszłym roku się rozwiodła i została sama z synkiem, a najmłodsza córka urodziła dziecko na początku tego roku i jest szczęśliwą mężatką.

Całą rodzinę zaprosiłam na sobotę, by świętować bez presji zbliżającej się pracy. Miałam nadzieję, że jak zawsze zostaną na noc, mam wystarczająco dużo miejsca, by każdy wygodnie się położył. Niestety w tym roku nie doczekałam się nikogo… Dzieci nie odbierały ode mnie telefonu, bardzo się martwiłam. Nie wiedziałam co się dzieje i cały dzień spędziłam w nerwach. Jak moje własne dzieci mogły mi to zrobić, to już brak szacunku. Nawet nie dali znać, że im coś wypadło, przecież mogliśmy przełożyć świętowanie. Następnego dnia zapakowałam ciasto i wybrałam się do najmłodszej córki, by dowiedzieć się dlaczego mnie nie odwiedzili.

Moje dzieci wychowałam sama, mąż zostawił mnie dla młodszej kobiety, gdy urodziła się najmłodsza córka. Tylko dzięki moim rodzicom mogłam pozwolić sobie na pracę w pełnym wymiarze godzin, ponadto to oni kupili nam czteropokojowe mieszkanie. Jestem im ogromnie wdzięczna za tak dużą pomoc. Syn wyprowadził się ode mnie zaraz po ślubie, starsza córka razem z byłym mężem mieszkała ze mną dopóki nie posłała Alanka do przedszkola, a młodsza wyprowadziła się dopiero w zeszłym roku, kiedy po śmierci moich rodziców dostałam od nich mieszkanie w spadku. Na szybko zrobiłam remont i przekazałam klucze najmłodszej córce w dniu ślubu. Była już w ciąży i wiedziałam, że to jej najbardziej przyda się pomoc.

Dotychczas często widywałam się z moimi dziećmi, dlatego tak bardzo zabolało mnie, kiedy nie pojawili się wczoraj na imieninach. Najlepszy kontakt mam z najmłodszą córką, dlatego do niej wybrałam się w niedzielny poranek. Praktycznie nie zmrużyłam oka, więc musiałam wyglądać strasznie. Drzwi otworzył mi zięć i nie wyglądał na zadowolonego. Wcisnęłam mu w ręce zapakowane jedzenie i przepchnęłam się obok niego do środka. Córka nie wyglądała na zadowoloną, musiałam wyciągnąć ich z łóżka. Usiadłyśmy w kuchni przy herbacie i próbowałam dowiedzieć się czemu moje własne dzieci zostawiły mnie samą w imieniny, mimo, iż poinformowałam ich tydzień wcześniej o terminie. W zasadzie to byłam tak zajęta przygotowaniami, że nie zauważyłam braku odpowiedzi z ich strony…

Zapytałam też, co stało im na drodze, by mnie poinformować o nieobecności, dlaczego nie odebrali moich telefonów… Nic mi nie odpowiedziała, za to zięć na jednym tchu wyrecytował, że każde z dzieci ma do mnie pretensje, że oni muszą gnieździć się w jednopokojowych mieszkaniach, a ja sama mieszkam na ogromnym metrażu. Okazuje się, że powinnam się wyprowadzić, bo przeze mnie nie mogą sobie pozwolić na powiększenie rodziny. Albo lepiej – powinnam sprzedać mieszkanie, a pieniądze równo podzielić między dzieci, by było ich stać na kredyty.
Cóż, tego bym się nie spodziewała, całe życie o nich dbałam, a wychowałam materialistów. Takiej niewdzięczności się nie spodziewałam.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Na swoje imieniny przygotowałam całą masę pyszności, ale nie przyszedł żaden gość. Obrazili się, bo nie oddałam im mojego mieszkania.