Nie było go w tym domu od sześciu lat. Od kiedy żona, Sandra, oświadczyła: „wybierz: albo ja, albo twoja matka”. Sandra od pierwszego dnia znajomości nienawidziła teściowej. Wojtek wybrał wówczas Sandrę. Był szalenie zakochany i nie zwracał uwagi na oczy matki, które pociemniały od łez i żalu… Już po roku, gdy Sandra wyjechała w świat na kolejne wojaże, a Wojtek nie odważył się pójść do matki, było mu strasznie wstyd. Ale dzisiaj biegł, zapominając założyć kurtkę, nie czując zimnego wiatru.

Nie było go w tym domu od sześciu lat. Od kiedy żona, Sandra, oświadczyła: „wybierz: albo ja, albo twoja matka”. Sandra od pierwszego dnia znajomości nienawidziła teściowej. Wojtek wybrał wówczas Sandrę. Był szalenie zakochany i nie zwracał uwagi na oczy matki, które pociemniały od łez i żalu… Już po roku, gdy Sandra wyjechała w świat na kolejne wojaże, a Wojtek nie odważył się pójść do matki, było mu strasznie wstyd. Ale dzisiaj biegł, zapominając założyć kurtkę, nie czując zimnego wiatru.

Dzisiaj Wojtek znów marzył o odległym i tak pięknym dzieciństwie… gdzie tylko on, ukochany syn, tam mama. Jakby szli z matką ulicą, po obu stronach której znajdowały się różne sklepy z jasnymi wystawami. Przy jednej z wystaw sklepowych sześcioletni Wojtek zatrzymał się jak wmurowany. Nie wierzył własnym oczom: ogromny samochód, o którym marzył od wiosny, kiedy to sąsiad Wojtka wyszedł na ulicę i z dumą oświadczył: „widziałeś?! Mama i tata dali mi to na urodziny!”

Ogromna maszyna oczarowała Wojtka. Co za piękno! On też niedługo ma urodziny, ale mama pewnie mu takiej nie kupi… Dobrze, że sąsiad ma mamę i tatę. Oboje pracują w sklepach, więc stół jest zawsze pełen wszelkiego rodzaju jedzenia, a chłopiec ma takie zabawki, jakie chce… Wojtek ma tylko matkę… kiedyś był jakiś tata, ale chłopiec nigdy go nie widział. Opuścił rodzinę jeszcze przed narodzinami syna, więc matka sama wychowała Wojtka. Pracowała, ale jej pensja nie wystarczyła na wszystko…

Na przykład Wojtek bardzo rzadko mógł się pochwalić nowymi zabawkami. Nie martwił się tym. Mimo bardzo młodego wieku chłopiec zdawał sobie sprawę, że matce jest ciężko. Jednak dzisiaj nie wytrzymał – zbyt blisko było jego marzenie. „Mamo, kup mi tę maszynę” – błagał Wojtek. Niedługo moje urodziny. Proszę … „- w oczkach lśniły łzy.

Mama była zaskoczona: po raz pierwszy Wojtek zażądał tak drogiej zabawki i po raz pierwszy poprosił o to…

Rano Wojtek wcale nie chciał się obudzić. Co z tego, że dziś są urodziny? Mama, jak zawsze, upiecze ciasto, przyjdzie Witek i kilku innych chłopców, ale nie będzie cennego samochodu…

Nagle drzwi się otworzyły i weszła mama… trzymała w rękach tę wymarzoną przez niego maszynę: „wszystkiego najlepszego, synu!»

Wojtkowi wydawało się, że jest najszczęśliwszym chłopcem na świecie. Dopiero po kilku latach dowiedział się, że matka wydała wszystkie pieniądze, jakie odkładała od pół roku na nowy płaszcz.

Następne wspomnienie przeniosło Wojtka kilka lat później. Leży w szpitalu, a nad jego łóżkiem pochyla się zaniepokojona mama. Wojtek właśnie przeszedł skomplikowaną operację a mama siedzi obok niego zarówno w dzień, jak i w nocy. Gdy tylko się poruszy, ona natychmiast jest obok niego: „co, synu? Czy coś cię boli? Może cukierka chcesz?” Oczy mamy, zawsze zielonkawo-brązowe, teraz są już czarne od łez i niepokoju. Na szczęście wszystko się udało. Wkrótce Wojtek został zwolniony ze szpitala, a życie znów zaczęło się toczyć swoim torem.

Wspomnienie przerwał ptak uderzający w okno. Wojtek ocknął się i nie mógł zrozumieć, gdzie jest i która jest godzina. Małe stworzenie walnęło skrzydłami w zamkniętą szybę, a potem nagle gdzieś zniknęło. Wojtek nerwowo zapalił papierosa … a potem do niego dotarło: prawdopodobnie coś się stało z mamą. Ten dziwny letarg i ptak w oknie…

Wojtek zrozumiał: musi biec,prosić mamę o przebaczenie. Może nie jest za późno…

Nie było go w tym domu od sześciu lat. Od kiedy żona, Sandra, oświadczyła: „wybierz: albo ja, albo twoja matka”. Sandra od pierwszego dnia znajomości nienawidziła teściowej. Ona, okropnie leniwa, nie mogła wybaczyć matce, że próbowała ją wszystkiego nauczyć. Wydawało jej się, że teściowa chce ją upokorzyć przed mężem.

Wojtek wybrał wówczas Sandrę. Był szalenie zakochany i nie zwracał uwagi na oczy matki, które pociemniały od łez i żalu… Już po roku, gdy Sandra wyjechała w świat na kolejne wojaże, a Wojtek nie odważył się pójść do matki, było mu strasznie wstyd. Ale dzisiaj biegł, zapominając założyć kurtkę, nie czując zimnego wiatru., który sięgał do kości. W głowie miał tylko jedną myśl: „byle tylko z mamą było dobrze”.

Szare wejście przywitało go wybitymi oknami i niecenzuralnymi napisami na ścianach. Wszystko było takie jak sześć lat temu. Tylko mama z jakiegoś powodu nie otworzyła drzwi natychmiast, jak wtedy.

Wojtek niecierpliwie co jakiś czas naciskał dzwonek. Otworzyły się jednak drzwi sąsiadów. „Ach, przyszedł…”- odezwał się sąsiad a Wojtek spojrzał w oczy czerwone od porannego kaca. – Nie ma tu twojej mamy…

Wojtek poczuł, że ziemia zaczęła uciekać mu spod nóg..

„Gdzie ona jest?”- zapytał cicho.

„W szpitalu” – odpowiedział sąsiad – Czekała na ciebie każdego dnia. Siedziała w oknie jak posąg, a potem stała na balkonie. Cały czas wyglądała – czy jej Wojtek nie idzie. A Ty… Ugh!”- sąsiad splunął Wojtkowi pod nogi i zatrzasnął przed nim drzwi.

Na nogach, które z jakiegoś powodu stały się jak galareta, Wojtek poszedł do szpitala. Serce ścisnęło mu złe przeczucie. I go nie myliło. W dyżurce poinformowano go, że matka zmarła dziś rano. Miała zostać pochowana jako osoba bez określonego miejsca zamieszkania: kobieta mieszkała sama, kiedy została zabrana do szpitala, nikt jej nie odwiedzał. Chociaż pacjentka codziennie powtarzała, że ma syna, że zaraz przyjdzie, nikt szczególnie nie słuchał jej słów: ilu z nich ma dzieci, krewnych, umiera samotnie w szpitalach, a nawet nikt nie zapala świecy za spokój ich duszy…

Jak automat, Wojtek podpisał papiery, zajął się ciałem matki i zorganizował pogrzeb. Na stypę zwołał najbliższych sąsiadów. Ci już go nie potępiali, bo widzieli, jak cierpi biedak: twarz jest szara, nie je, nie pije…

Po pogrzebie dla Wojtka życie wydawało się być skończone. Poczucie winy nie dawało mu spokoju… Zaczął coraz częściej pić. W niegdyś czystym i schludnym mieszkaniu (w ciągu pięciu lat życia z Sandrą nauczył się prać, sprzątać i prasować) panował straszny bałagan, a sam Wojtek zamienił się w prawdziwego kloszara.

Pewnego ranka brnął, jak zawsze, do budki, w której sprzedawano piwo. Nie miał pieniędzy (Wojtek został wyrzucony już dawno temu), więc czekał w nadziei, że ktoś z bywalców nie dopije, a na dole w butelce pozostanie trochę „eliksiru leczniczego”.

Zajęty swoimi myślami nie poczuł, jak wyszedł na jezdnię. Z daleka zbliżał się samochód, jednak Wojtek go nie widział… nagle w twarz mężczyzny uderzył mały szary ptak. Z zaskoczenia upadł, stoczył się w przydrożny rów i ze strachu stracił przytomność. W ciągu sekundy tuż obok błysnął samochód…

Wojtek ocknął się w szpitalu. Oślepiające białe ściany przypominały czas, kiedy leżał po ciężkiej operacji, a mama była stale w pobliżu. Tym razem nie było mamy… Młody lekarz pochylił się nad twarzą Wojciecha: „cóż, człowieku, urodziłeś się w czepku. Gdybyś nie wpadł jakoś do rowu, położyłbyś się dziś na cmentarzu… a tak skończyło się na wstrząsie mózgu. Skończyłbyś pić, chłopcze…”

Wojtek zamilkł, a potem cicho zapytał: „Doktorze, czy ma pan mamę?”

„Tak” – zdziwił się lekarz.

„Niech pan o nią dba i pamięta, że na ziemi nie ma nikogo droższego niż mama…”

Zaskoczony lekarz wyszedł z sali a Wojtek szepnął: „Dziękuję ci mamo… i wybacz mi, proszę…”

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Nie było go w tym domu od sześciu lat. Od kiedy żona, Sandra, oświadczyła: „wybierz: albo ja, albo twoja matka”. Sandra od pierwszego dnia znajomości nienawidziła teściowej. Wojtek wybrał wówczas Sandrę. Był szalenie zakochany i nie zwracał uwagi na oczy matki, które pociemniały od łez i żalu… Już po roku, gdy Sandra wyjechała w świat na kolejne wojaże, a Wojtek nie odważył się pójść do matki, było mu strasznie wstyd. Ale dzisiaj biegł, zapominając założyć kurtkę, nie czując zimnego wiatru.