Jestem mężatką od kilku lat, z moimi teściami od początku nawiązałam dobre kontakty. Straciłam rodziców w wypadku osiem lat temu, więc bardzo cieszyłam się, że teściowie przyjęli mnie do rodziny jak własne dziecko.
Po stracie rodziców zamieszkałam w ich kawalerce, ale w spadku dostałam sporo pieniędzy i jeszcze przed ślubem udało mi się kupić dwupokojowe mieszkanie w centrum Łodzi, oczywiście musiałam wziąć mały kredyt, ale wynajem kawalerki praktycznie w całości pokrywa ratę. Paweł wprowadził się do mnie po ślubie i tak żyjemy już razem trzy lata.
Teściowie ciężko znieśli rozstanie z synem i bardzo chcieli przeprowadzić się do miasta, by mieć nas bliżej siebie. Początkowo szukali mieszkania na wynajem, ale potem Paweł podpowiedział im, że mam kawalerkę. Nie zapytał mnie o zdanie, a teściowie zrozumieli, że ja nie mam nic przeciwko. Bardzo ich lubiłam i nie chciałam robić problemu, więc dogadałam się z ówczesnymi lokatorami. Okazało się, że wyprowadzka im pasuje i za miesiąc mieli opuścić lokal.
Paweł coraz częściej znikał wieczorami i tłumaczył, że pomaga rodzicom się urządzić. Nigdy nie chcieli mojej pomocy, spotykaliśmy się tylko u nas w mieszkaniu i wydawało się, że nasze relacje są równie ciepłe, co wcześniej. Niczego bym się nie domyśliła, gdyby nie moja dobra sąsiadka z wcześniejszych lat, która mieszkała na przeciw kawalerki. Pewnego wieczora zadzwoniła do mnie i powiedziała, że widziała jak Paweł wychodzi od rodziców z jakąś młodą kobietą. Nie chciałam jej wierzyć, ale wysłała mi zdjęcia, na których było widać mojego męża obejmującego obcą kobietę.
Poczułam się oszukana, bolało mnie serce i byłam wściekła. Mój świat się zawalił, ludzie, którym ufałam, tak bardzo mnie zranili. Niewiele myśląc spakowałam rzeczy Pawła i wystawiłam za drzwi. Najpierw wezwałam ślusarza, żeby wymienił zamki, a potem zadzwoniłam do teściów, żeby do końca tygodnia opuścili moje mieszkanie. Nawet nie udawali, że nie wiedzą o co chodzi, zaczęli tłumaczyć syna i prosić bym jeszcze przemyślała decyzję. Nie interesuje mnie, że nie mają się gdzie podziać, bo sprzedali dom na wsi ani to, że nie stać ich na wynajem mieszkania. Mają syna, który, jak widać, doskonale sobie radzi w życiu, bo ma jednocześnie dwie kobiety. Mną nie musi się już zajmować, więc będzie miał czas na przemyślenie jak zadbać o dobro rodziców.
Oczywiście Paweł błagał mnie o wybaczenie, ale nie mam w zwyczaju wybaczać zdrady. Może kiedyś będę w stanie z nimi porozmawiać i wysłuchać powodów takiego zachowania, ale na pewno nie wrócę do męża.
Nie mogłam uwierzyć w to, co powiedziała mi sąsiadka, ale dowodom w postaci zdjęć nie dało się zaprzeczyć. To zrujnowało moje małżeństwo.
