Moja matka zawsze uważała, że nie jestem zbyt mądra. Ostatnio prawie przestała ze mną rozmawiać. Teraz jestem dla niejdla niej osobą, która nie ma ani kropli współczucia i miłości dla bliskich.
Według mojej matki nie jestem zbyt mądrą osobą, bo w wieku 33 lat nie mam męża i w przyszłości nie planuję mieć dzieci. Moje życie idealnie do mnie pasuje. Mam świetną pracę, którą uwielbiam i zarobki, które pozwalają mi na godne życie pełne przyjemności. Od siedmiu lat miłością mojego życia jest pies, Bruno, którego znalazłam pewnego dnia, gdy wracałam z pracy. Leżał w rowie i ledwie żył. Wzięłam go do weterynarza i od tamtej pory jest moim najlepszym przyjacielem.
Ostatnio zadzwoniła do mnie mama i płacząc zaczęła opowiadać o mężu mojej kuzynki. Nie jestem zbyt zżyta z rodziną, ale bardzo współczułam kuzynce. U jej męża wykryto guza i niezbędna była droga operacja za granicą, a potem kosztowne leczenie. Mama zasugerowała mi, że powinnam pomóc kuzynce, skoro dobrze zarabiam mogłabym część moich oszczędności przeznaczyć na leczenie jej chorego męża. Było mi żal krewnej, ale nie zamierzałam rezygnować ze swoich planów i marzeń finansując leczenie jej męża. Nie byliśmy przyjaciółmi, widywaliśmy się jedynie w Święta, więc nie czułam się w obowiązku, aby bezinteresownie pomagać. Moja mama była jak zwykle zawiedziona moją postawą.
Mijały tygodnie i moje życie biegło starym torem. Zauważyłam że Bruno ostatnio był osowiały. Jadł mniej, a na naszych wspólnych spacerach bardzo się męczył. Poszłam z nim do weterynarza i usłyszałam straszną diagnozę. Bruno miał nowotwór. Mój ukochany psiak umierał. Szalałam z rozpaczy i chciałam zrobić wszystko, aby uratować przyjaciela. Niezbędna była droga operacja, leki i rehabilitacja, a nawet wtedy lekarz nie był pewnien czy Bruno z tego wyjdzie. Zgodziłam się bez wahania! Wydałam niemal wszystkie oszczędności na leczenie psa. Gdy moja mama sie o tym dowiedziała, o mało nie zemdlała. Wyrzucała mi, że nie pomogłam mężowi kuzynki, a na głupiego psa wydałam kilkanaście tysięcy złotych! Nie rozumiała, że Bruno jest dla mnie najważniejszy!
Mój psiak wyzdrowiał i nie żałuję, ani jednego grosza wydanego na leczenie. Znowu jest tym radosnym zwierzęciem. Mama się do mnie nie odzywa, uważa, że zwariowałam, jednak ja uważam inaczej. Kocham Bruna i drugi raz zrobiłabym dla niego to samo.