Nie rozumiem dlaczego opublikowała te zdjęcia w Internecie.

Od zawsze byłam przeciwna publikowaniu wizerunków małych dzieci w Internecie i nigdy tego nie ukrywałam, więc tym bardziej jestem oburzona tym incydentem. A co takiego się stało? Moja córeczka została gwiazdą Internetu zanim ukończyła pierwszy rok życia! Zaraz po ślubie wyprowadziłam się do rodzinnego miasta mojego męża, na drugi koniec Polski. W związku z tym moje kontakty z rodziną były głównie telefoniczne. Kiedy urodziłam dziecko nie bardzo mogłam liczyć na pomoc teściów, bo byli jeszcze aktywni zawodowo. Poprosiłam więc moją mamę, żeby zamieszkała z nami przez pierwsze tygodnie życia Amelki.

Mama z radością przyjęła zaproszenie, a jej pomoc była nieoceniona! Niestety ma jedną poważną wadę – nie liczy się ze zdaniem innych, nawet własnej córki. Doskonale wie, jakie mam zdanie na temat publikowania zdjęć dzieci w Internecie. Ponadto, w przeciwieństwie do niej, jestem bardzo przesądna. Wierzę w uroki i inne gusła. Kiedy jestem przy Amelce, mogę ją chronić, ale nie chcę sobie nawet wyobrażać, co mogłoby się stać, gdyby ktoś krzywo spojrzał na jej wizerunek umieszczony gdzieś w sieci.

Nie pozwalam nikomu obcemu zbliżać się do mojego dziecka, a i rodzinie ograniczałam kontakt, przynajmniej do momentu chrztu. Jednak z uwagi na to, że mój tata i rodzeństwo bardzo chcieli zobaczyć Amelkę, wysłałam im kilka zdjęć.
Wierzyłam, że nikt nie ośmieli się upublicznić tych zdjęć w Internecie ani nie pokażą ich nikomu obcemu, w końcu Amelka nie jest jeszcze ochrzczona, a przez to nieodporna na uroki rzucane przez ludzi ze złą energią i zazdrośników. Mówiłam o tym otwarcie rodzinie. Każdy zły zamiar może zaszkodzić dziecku – nie tylko osobisty, ale taki za pośrednictwem zdjęcia również. Wolałam tego nie sprawdzać.

Następnego dnia zadzwoniła do mnie kuzynka, gratulując pięknej córeczki. Byłam w szoku! Podziękowałam, ale odruchowo spytałam skąd wie, że urodziłam. Okazało się, że moja własna matka miała za nic moje obawy i prośby – na swoim profilu społecznościowym utworzyła folder ze zdjęciami Amelki, który starannie przede mną ukryła! Pozwoliłam jej się wytłumaczyć, po czym kazałam wszystko usunąć i poprosiłam, by następnego dnia wróciła do taty na wieś.

Kiedy mój mąż się o wszystkim dowiedział, dziwił się, że tak ostro zareagowałam na taką błahostkę. Według niego nie zrobiła nic złego, bo Amelce nic nie grozi, to tylko zdjęcia. Teraz nie wiem czy faktycznie nie wyolbrzymiam, w końcu nie słyszałam nigdy o potwierdzonym przypadku rzucenia uroku na niemowlę przez zdjęcie umieszczone w Internecie. Ale czy to jest powód, żeby pozwalać mamie na łamanie moich zasad?
Doradźcie mi, proszę.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Nie rozumiem dlaczego opublikowała te zdjęcia w Internecie.