Nieprzewidywalne konsekwencje podróży

Ta historia przydarzyła mi się dawno temu, ale pozostawiła nieprzyjemne wrażenie i niechęć do podróży pociągami.

Każde lato, aż do dwunastego roku życia, spędzałem u babci. Moi rodzice byli zawsze zajęci pracą, a ja jeśli miałem jeszcze jakieś zajęcia w roku szkolnym – lekcje, boks, odrabianie prac domowych – to latem mogłem albo włóczyć się gdzieś z kolegami przez cały dzień bez jedzenia, albo siedzieć w domu przed telewizorem. Jakoś tak się złożyło, że każdego lata, pod koniec czerwca, mama wysyłała mnie na wieś do dziadków. Często moja babcia przyjeżdżała kilka tygodni wcześniej, żeby pobyć z nami na jakiś czas, a potem kupowała bilety na pociąg dla nas obojga. Jeździliśmy do niej na wieś, gdzie był zbiornik wodny wielkości morza, ogromny kanał, którym uwielbiałam pływać, na drzewach rosły morele, a babcia zawsze dbała o to, żebym dobrze się odżywiał.

W połowie sierpnia lub pod koniec babcia przywoziła mnie z powrotem, zostawała u nas jeszcze przez tydzień i wyjeżdżała. Ale kiedy miałam jedenaście lat, dziadek bardzo ciężko zachorował. Tego lata nie wychodziliśmy z babcią nad wodę zbyt często, przeważnie chodziliśmy na spacery po najbliższej okolicy lub na plac zabaw, który był widoczny z okna, bo babcia musiała się opiekować dziadkiem.

To lato było nudne, a babcia nie mogła mnie odwieźć z powrotem do rodziców, więc tylko odprowadziła mnie do pociągu, a tata miał mnie odebrać ze stacji. Poszedłem do przedziału sypialnego, bo był wygodniejszy niż miejsce, które zarezerwowała mi babcia. Znalazłem się z trzema starszymi mężczyznami. Byli już pijani, ale nie zdawałem sobie z tego sprawy. Zaczęli pytać, dlaczego podróżuję sam, skąd i dokąd zmierzam. Za zamkniętymi drzwiami naszego przedziału zaczęli proponować mi alkohol. Gdyby to byli moi rówieśnicy, pewnie bym się zgodził, ale nie chciałem niczego brać od obcych osób.

Kiedy oni siedzieli i pili, ja wcisnąłem się w kąt górnej półki i próbowałem zasnąć. Obudził mnie jakiś ruch na dole, który wkrótce przeniósł się na górę. Ktoś złapał mnie za nogę i zaczął ciągnąć. Krzyknąłem z przerażenia i mocno chwyciłem materac, kopiąc jednocześnie w czyjeś silne ramiona. Mimo walki, spadłem z półki – na szczęście wylądowałem na stole z jedzeniem.

Zapłakany i przestraszony, chciałem wybiec z przedziału, gdy usłyszałem śmiech mężczyzn. Ci ludzie celowo się ze mnie nabijali.

Dziecinnie poszedłem i poskarżyłem się konduktorowi. W jego obecności zadzwoniłem do ojca i przekazałem mu telefon. Tata załatwił, że przeniesiono mnie do innego przedziału. Dotarłem tam bezpiecznie i teraz podróżowałem z małżeństwem i ich córką. Tata czekał na mnie na dworcu kolejowym, nadal chciał rozprawić się z mężczyznami, którzy mnie przestraszyli, ale odwiodłem go od tego.

Po tym wydarzeniu nie miałem już ochoty na podróżowanie pociągami. Wolałem długą i niewygodną jazdę autobusem, byle tylko być na widoku i żeby nikt się mnie nie czepiał. Może dlatego przestałem jeździć do babci, bo bałem się sam podróżować, a ze względu na dziadka, ona nie mogła przyjechać i dotrzymywać mi towarzystwa w drodze i chronić mnie.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Nieprzewidywalne konsekwencje podróży