Dość wcześnie opuściłam dom rodzinny, udając się na studia do innego miasta, gdyż u nas na uczelni nie było w wybranego przeze mnie kierunku. Kiedy zdałam egzaminy wstępne, dostałam możliwość zamieszkania w akademiku. Oprócz nauki miałam też pracę, bo samo stypendium nie wystarczało na życie. Niecałe pół miesiąca później stało się jasne, że muszę natychmiast szukać mieszkania, bo inaczej zwariuję od tych wszystkich studenckich imprez. Po długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć niedrogi pokój.
W pracy poznałam Adama, za którego wkrótce wyszłam. Nie mieliśmy wielkiego wesela, po prostu wzięliśmy ślub i świętowaliśmy to wydarzenie w rodzinnym gronie.
Tak się złożyło, że w tym samym czasie mieliśmy problemy w pracy. Ona została zwolniona, a ja odszedłem z powodu notorycznych zaległości w wypłacie wynagrodzeń. Nie byliśmy w stanie opłacić czynszu, więc rodzice zaprosili nas do siebie, abyśmy mogli u nich zamieszkać do czasu, aż staniemy na nogi.
Chętnie przyjęłam tę propozycję, a Adam całkowicie mi zaufał. Przecież to tylko chwilowe rozwiązanie. Po zamieszkaniu z rodzicami próbowaliśmy szukać nowej pracy, ale jak dotąd nie było odpowiednich ofert.
Początkowo mama była szczęśliwa, że wróciłam. Ucieszyłam się, bo od czasu przejścia na emeryturę często narzekała na nudę i melancholię. Dobrze nam się układało, razem zajmowałyśmy się domem, ale nie trwało to długo.
Wkrótce matka całkowicie mnie zastąpiła, robiąc wszystko sama. To było żenujące, bo od szesnastego roku życia sama byłam za wszystko odpowiedzialna. Zazwyczaj jadłam kolację sama z mężem, ale teraz robiła to moja mama. Spędzała godziny na rozmowach z Adamem i wymyślała dla niego nowe zadania.
Zaczęłam zauważać, że moja matka prowadzi podwójną grę. W ciągu dnia nastawiała mnie przeciwko Adamowi, a kiedy mu się skarżyłam, natychmiast stawała po jego stronie, przez co wychodziłam na paranoiczkę.
Z powodu intryg mojej matki zaczęliśmy się z mężem często kłócić. Czułam się całkowicie zbędna przy matce, jakby ktoś wyrzucił mnie z mojego własnego życia i przeżywał je za mnie!
Po kolacji poszliśmy do naszego pokoju, a rodzice zostali w kuchni. Sen uparcie nie chciał przyjść, więc poszłam załadować pranie do pralki. To było niezręczne, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie podsłuchać:
– Widzę, że cieszy cię dyrygowanie młodymi – stwierdził wesoło ojciec.
– To takie zabawne, Jurek! Nie wiem, jak długo jeszcze to zniosą, żeby mieć dach nad głową. Jak nie wytrzymają, wtedy zostawią nas w spokoju, póki co niech nie mają za dobrze! – roześmiała się moja mama.
Zbladłam i nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. To było surrealistyczne. Już i tak czuję się nikim w moim życiu, a ona tak dobrze się bawi! To wstyd tak mówić o moich rodzicach, ale oni chyba postradali zmysły.
Po przedyskutowaniu z Adamem tego, co usłyszałam, postanowiliśmy się wyprowadzić. On też czuł się nieswojo mieszkając u moich rodziców. Poprosiliśmy naszych przyjaciół, którzy mieli dwupokojowe mieszkanie w centrum miasta, aby nam je wynajęli. W końcu i tak od pół roku stało puste, a mogliśmy im się dorzucać do czynszu i opłacić media.
Moi rodzice byli zaskoczeni naszą wyprowadzką, namawiali nas, żebyśmy zostali. Nie zawracałam sobie tym głowy i na poczekaniu wymyśliłam jakąś wymówkę. Boli mnie świadomość, że nawet dorośli ludzie, a tym bardziej rodzice, są w stanie snuć takie intrygi. Nie byłam nieczułym manekinem, który w milczeniu znosił wszystkie „szturchnięcia” ze strony matki. Mam nadzieję, że ma już dość takich zagrywek.