Z zawodu jestem nauczycielem. Uczę języka polskiego w klasach 5-8. W szkole prowadzę zajęcia wyrównujące dla słabszych uczniów, a po pracy, żeby sobie dorobić, udzielam jeszcze korepetycji.
Bardzo często moi znajomi i rodzina sugerują mi, abym udzielała im dzieciom korepetycji, oczywiście za pieniądze. Niestety, nie mam już czasu na kolejnych uczniów i przyznam, że z czasem u mnie jest naprawdę źle, ponieważ ciężko jest mi się ze wszystkim wyrobić!
W dodatku jeśli chodzi o pracę w szkole, to mam naprawdę wiele obowiązków z nią związanych, bowiem to nie tylko uczenie dzieci czy sprawdzanie ich prac domowych, ale także mnóstwo papierkowej roboty. Poza tym przecież jestem ojcem dwójki dzieci i dla nich także chcę mieć czas.
Pod koniec drugiego semestru moja siostra przybiegła do mnie, ponieważ okazało się, że jej córka ostatnio zarabia same jedynki i jest już zagrożona. Nie umiała interpretować wierszy i ciężko szło jej nawet z gramatyką. Zrobiło mi się jej żal i dałem jej kilka lekcji, aby miała szansę zdać – w końcu to najbliższa rodzina, więc głupio było odmówić.
Po kilku takich naszych spotkaniach zauważyłem, że dziewczyna jest inteligentna i po przyswojeniu podstawowych zasad nie miała już większych problemów ani z interpretacją dzieł literackich, ani z gramatyką. Zresztą bardzo przykładała się do tych lekcji, była uważna i sumienna, martwi się także o swoje wyniki w nauce.
Jakiś czas później przyszła do mnie znowu, z radosnym nastawieniem do nauki. Powiedziała, że nauczycielka bardzo pochwaliła ją za świetnie napisaną rozprawkę, a sprawdzian z baroku napisała na piątkę. Chciała upewnić się ostatecznie, że nie jest taka najgłupsza i najgorsza z polskiego. Gdy chwaliłem ją za błyskotliwe uwagi i trafnie pochwalone wnioski była bardzo z siebie dumna. Trzeba przyznać, że jest naprawdę pojętną uczennicą. Już kolejny temat przyswoiła sama bez niczyjej pomocy.
Przychodzi do mnie raz w tygodniu i uczymy się godzinę, czasami półtorej mimo, że wcale nie potrzebuje żadnych korepetycji, o czym mówiłem siostrze. Ona twierdzi, że wcale córce nie zaszkodzą korepetycje, ale ja już kompletnie nie mam czasu i wolałbym ten czas spędzić nieco inaczej. Co mam teraz zrobić?
Rozmawiałem z siostrą i przekonywałem, że jej córka świetnie sobie poradzi bez mojej pomocy, a ja i tak bez tego mam masę obowiązków, dlatego nie mogę się z nią widywać tydzień w tydzień. Jeśli uważa, że dziewczynka potrzebuje korepetycji, to niech po prostu kogoś do tego wynajmie.
Wtedy wszyscy bliscy uznali, że jestem chciwy, bo gdybym robił to za pieniądze, to pewnie znalazłbym czas. Nie wiedzą nawet, ile nauczyciel ma pracy i jak bywa ciężko w tym zawodzie.