Moja córka Marysia nigdy nie była idealna, od przedszkola sprawiała wiele problemów, potem była prawdziwym łobuzem w szkole i ciągle chodziła z ojcem do gabinetu dyrektora. Nie dostała się na dobre studia, ale znalazła sobie bogatego mężczyznę i miała z nim córkę. Miałam nadzieję, że się ustatkowała, dojrzała i zmądrzała, ale nie minął nawet rok od narodzin Sylwii, a ona opuściła rodzinę, mówiąc, że nie jest stworzona do życia w małżeństwie, a już na pewno nie do wychowywania dziecka.
Miała dość wiecznie krzyczącej i nic nierozumiejącej córki, więc wniosła pozew o rozwód i chciała, aby dziewczynka została z ojcem, uzasadniając to tym, że jest on bogaty i będzie w stanie zapewnić jej utrzymanie.
Kiedy Sylwia dorastała, ja, jako babcia, często pomagałam mojemu byłemu zięciowi – on ogólnie jest wspaniałym człowiekiem i bardzo kocha swoją córkę, robi dla niej wszystko, ale ciągle brakowało tam matczynej miłości. Dziewczynka zaczęła to zauważać od trzeciego roku życia, ciągle pytała o mamę, a kiedy mój zięć zabierał ją co jakiś czas do mojej córki i do mnie, Maria robiła wszystko, żeby dziewczynka ją znienawidziła.
Nigdy nie podniosła na nią ręki, ale często krzyczała, trzaskała drzwiami, obrażała się na każdą moją uwagę, a Sylwia przyzwyczaiła się do tego, że w rzadkich przypadkach, kiedy matki nie było w domu, przebywała tylko ze mną.
Doszło do tego, że teraz, kiedy ma dziesięć lat, dzwoni do mnie wcześniej, żeby się dowiedzieć, czy jej mama będzie w domu, czy nie, bo się jej boi i nie chce jej przeszkadzać. A ja nie wiem co powiedzieć i jak wytłumaczyć wnuczce, że mamy już w ogóle nie ma w domu, bo ma nowego mężczyznę, dwoje dorosłych przysposobionych dzieci, które nie wymagają już tyle miłości i opieki, a nawet jej nie lubią.
Pewnego razu, gdy Sylwia przyjechała do mnie na noc, delikatnie powiedziałam jej, że jej matka ma teraz nową rodzinę. Bałam się, że będzie zawiedziona, ale przeciwnie, była bardzo szczęśliwa. Przez cały dzień zawzięcie wypytywała mnie, czy wiem coś o tym drugim mężczyźnie i jego dzieciach. Bardzo chciałaby poznać swojego nowego brata i siostrę. Wygląda na to, że brakuje jej bliskiego kontaktu z rodziną i pewnie tęskni też za mną.
Może mój były zięć też powinien pomyśleć o powtórnym ślubie? Sylwia potrzebuje matki, niekoniecznie biologicznej, ale takiej, która będzie ją kochać i troszczyć się o nią jak o swoją własną córkę. Chcę tylko jak najlepiej dla mojej wnuczki, a także dla mojego byłego zięcia. Kocham ich, mimo że nie jest moim synem i czuję się winna, że tak źle wychowałam córkę.