Po naszej rozmowie nic się nie zmieniło, nie mam już do niego siły ani cierpliwości. Jeśli i tak sama muszę się zajmować wszystkim, to po co mi mąż?

Od czterech lat jesteśmy małżeństwem i mamy dwoje dzieci – Ninka ma dwa latka, a Stasiek siedem miesięcy. Przez prawie cztery lata, z małą przerwą przed urodzeniem Stasia, siedzę w domu i zajmuję się wszystkim. Mąż nie pomaga praktycznie w niczym, bo twierdzi, że po pracy musi odpocząć. Teściowa mieszka ponad 200 km od nas, a moi rodzice już nie żyją, nie mam kogo poprosić o pomoc. Kiedy chcę wyjść do sklepu, muszę zabierać ze sobą dzieci, nawet do łazienki chodzę ze Stasiem na rękach. Przy dwójce dzieci, nie ma mowy o wysypianiu się. Ninka śpi już bez problemu całą noc, ale wstaje o 5 rano i mnie budzi, a Staś bardzo często budzi się w nocy i muszę przy nim siedzieć.
Planowaliśmy mieć tylko jedno dziecko, po roku siedzenia z Niną bardzo chciałam wrócić do pracy, ale los zadecydował za nas i po trzech miesiącach pracy okazało się, że znowu jestem w ciąży. Mąż bardzo entuzjastycznie przyjął tę wiadomość, a ja miałam w głowie myśl, że znowu będę musiała przez to wszystko przechodzić… Wraz ze wzrostem obwodu brzucha, rosła we mnie miłość do Stasia. Kocham oboje moich dzieci, ale na prawdę mam już dość. Chciałabym choć na jeden dzień zająć się tylko sobą. Myślę, że żadnej mamie nie muszę mówić, jakie to uczucie.
Odkąd urodził się Stasiek, mój mąż sam jeździ na wszystkie uroczystości rodzinne i na większe zakupy. Wybranie się gdziekolwiek z naszą dwójką łobuzów, to zbyt duży wyczyn, a nie wyobrażam sobie, że miałabym ich zostawić z kimś obcym tylko po to, żeby samej się gdzieś dobrze bawić.
Mimo wszystko, chciałabym, żeby chociaż raz to mój mąż został z dziećmi i pozwolił mi pojechać choćby na urodziny do kuzynki. Kamil nie widzi nic złego w tym, że to ja ciągle siedzę z dziećmi, twierdzi, że jemu się przyda odpoczynek po pracy. Przecież ja tylko siedzę w domu, a on ciężko haruje. Nawet nie mam ochoty się z nim kłócić.
Ostatnio rozmawialiśmy o wspólnych wakacjach, ale Kamil twierdzi, że jeszcze za wcześnie na coś zorganizowanego i zaproponował, że pojedziemy do jego mamy na tydzień. Teściowa jeszcze nie poznała Stasia i od kilku tygodni nas do siebie zaprasza. Czekaliśmy tylko na decyzję z pracy Kamila odnośnie terminu urlopu.
Wczoraj przyłapałam męża jak rezerwował hotel w górach, a potem wyciągał walizkę. Udawałam, że niczego nie zauważyłam, a w duchu cieszyłam się, że chce nam zrobić niespodziankę. Wieczorem przyszedł do mnie, gdy skończyłam usypiać dzieci i oznajmił, że następnego dnia wyjeżdża odpocząć, a kiedy wróci, to razem pojedziemy do jego mamy. To był szok! Nie wytrzymałam i wygarnęłam mu wszystko, po cichu, żeby nie obudzić dzieci. Wylałam cały żal, jaki do niego miałam, jeszcze raz zobrazowałam mu jak wygląda opieka nad dziećmi i ogarnięcie domu. Tłumaczyłam tak długo, aż zrozumiał, że kiedy nie ma go w domu, to ja nie leżę i nie odpoczywam.
Pozwoliłam mu wyjechać następnego dnia, ale miał sobie przemyśleć w jaki sposób chciałby mnie odciążyć w opiece nad dziećmi, żebym miała choć jeden wieczór w tygodniu dla siebie. Zaproponowałam, że kiedy pojedziemy do jego domu rodzinnego, to on wspólnie z mamą zajmą się dzieciakami, a ja się wreszcie wyśpię. Nie odpowiedział ani słowem. Przez kolejne trzy dni nie odezwał się do mnie, a po powrocie z gór stwierdził, że wyjazd do jego mamy musimy przełożyć. Po naszej rozmowie nic się nie zmieniło, nie mam już do niego siły ani cierpliwości. Jeśli i tak sama muszę się zajmować wszystkim, to nie potrzebuję mężczyzny. Muszę poważnie rozważyć czy chcę nadal żyć z tym człowiekiem.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Po naszej rozmowie nic się nie zmieniło, nie mam już do niego siły ani cierpliwości. Jeśli i tak sama muszę się zajmować wszystkim, to po co mi mąż?