Mój syn Marcin ma 15 lat i jestem bardzo zmęczona jego ciągłymi wybrykami i niezręcznymi sytuacjami. Dziś po raz kolejny się popisał, i to w wielkim stylu – nowa kurtka, którą mu wczoraj kupiłam, rozdarła się i nie da się jej naprawić.
– Mamo, przepraszam, nie zrobiłam tego celowo. Uratowałem dziewczynę!
Byłam jednak bardzo zła i nie chciałam nawet słuchać mojego syna! Myślałam, że jak zwykle się tłumaczy, wymyślając kolejną historię. Zostawiłam go więc bez słowa w kuchni.
Po trzech dniach ktoś zadzwonił do naszych drzwi. Na progu zobaczyłam młodą dziewczynę z kopertą w rękach.
– Przepraszam, czy Marcin tu mieszka?
– Tak, mieszka. Czy jesteś jego koleżanką z klasy?
– Nie, chciałem mu podziękować, uratował mi życie! – i drżącymi rękami podsunęła mi kopertę.
Marcin właśnie przyszedł ze szkoły i usłyszawszy naszą rozmowę, wyszedł na korytarz. Gdy tylko dziewczynka zobaczyła mojego syna, zaczęły płynąć jej łzy. Zaproponowałam jej, aby weszła, napiła się herbaty, uspokoiła i wyjaśniła mi całą sytuację.
Jak się okazało, mój bohater, którego nie doceniałam, był rzeczywiście bardzo silny i odważny. Po wysłuchaniu tej historii do końca, rozpłakałam się i spojrzałam na mojego syna w zupełnie inny sposób.
Trzy dni temu Marcin wracał do domu, było ciemno, w dodatku żarówka w przejściu wypaliła się i nic nie było widać. Gdy mijał schody, usłyszał dziwny stłumiony dźwięk. Dobrze, że był bardzo ciekawski, więc postanowił sprawdzić, skąd dochodził hałas. Po włączeniu latarki w telefonie syn zobaczył przerażający obraz: mężczyzna trzymał dziewczynę za usta i próbował ją zgwałcić. Nie zastanawiając się długo, mój bohater ruszył na ratunek dziewczynce. Wywiązała się bójka, w wyniku której kurtka została rozerwana. Dziewczynka, o imieniu Kasia, była bardzo wystraszona i korzystając z okazji po cichu uciekła. Dzięki Bogu Marcin był silniejszy od tego człowieka i powalił go po kilku minutach szamotaniny.
– Próbowałem cię dogonić i zapytać, jak się czujesz, ale nie miałem pojęcia, w którą stronę pobiegłaś – powiedział dziewczynce mój syn.
– Nie widziałam nawet drogi pod nogami, chciałam po prostu uciec. Masz, weź pieniądze, to moja wina, że zniszczyłeś kurtkę.
Oczywiście Marcin odmówił przyjęcia nagrody. Zaproponował, że odprowadzi ją do domu, a w ramach podziękowania mogą umówić się kiedyś na kawę. Dziewczynka zgodziła się i dzieci zostawiły mnie samą.
Kiedy mój mąż wrócił z pracy wspólnie omówiliśmy sytuację. Po tym wydarzeniu nasze relacje z synem wyraźnie się poprawiły, ponieważ zaczęliśmy traktować go jak dorosłego człowieka.
Po tej sytuacji mama patrzyła na swojego syna z podziwem!
