Problemy zaczęły się od dnia, kiedy moja córka zakomunikowała, że wychodzi za mąż. Nie spodziewałam się, że może się to skończyć w ten sposób.

Wszystko zaczęło się komplikować, gdy moja córka Aneta powiedziała, że chce poślubić Bartka. Znała go dopiero kilka miesięcy, a świata poza nim nie widziała. Ledwie zaczęła sama na siebie zarabiać i przestała liczyć się z moim zdaniem. Myślę, że nawet ona była zaskoczona jak bardzo to małżeństwo wpłynęło na naszą rodzinę.
Aneta w tym roku dostała ode mnie i męża niewielką kawalerkę, bo chcieliśmy, by miała dobry start w dorosłość. Warunkiem było tylko to, że sama ma opłacać czynsz i rachunki, więc znacznie chętniej wzięła się za poszukiwanie pracy od razu po studiach. W biurze poznała Bartka, oboje mają dopiero 24 lata, a mimo to nalegają na szybki ślub. Poważnie porozmawiałam z córką i przysięgała, że nie jest w ciąży, ale nie wiem co innego mogłoby ich skłonić do tak pochopnych decyzji po czterech miesiącach znajomości.
Wraz z mężem nalegaliśmy, by przemyśleli jeszcze sprawę i odłożyli plany choć o rok, zdążą się lepiej poznać i na chłodno zdecydują czy wciąż chcą być razem. Aneta była nieugięta, uparcie twierdziła, że go kocha i nigdy nie zmieni zdania.
Bartek jeszcze przed ślubem wprowadził się do Anety i przedstawił jej plan do zrealizowania w ciągu kilku tygodni po ślubie. Myślę, że jego matka musiała maczać w tym palce, bo jego zamiary nie wydawały mi się dobre. Podczas spotkania, na którym poznaliśmy przyszłych teściów, matka Bartka zręcznie wyciągała ze mnie i męża informacje o naszym życiu. Dopiero wieczorem zrozumiałam, że niewinne pytania o nasze zawody, posiadane kredyty czy samochody, nie do końca były sposobem na zabicie ciszy przy stole. Od razu zadzwoniłam do córki i jeszcze raz próbowałam ją przekonać, żeby odroczyli termin ślubu ale ona nie chciała mnie słuchać.
Pierwszy raz była czegoś aż tak pewna, więc w końcu odpuściłam i pozwoliłam jej robić co chce. W ciągu kolejnych dwóch miesięcy wszystko zorganizowała bez większej pomocy finansowej z naszej strony w końcu została żoną. Cieszyło mnie jej szczęście, ale jeszcze bardziej cieszył mnie fakt, że ślub był tylko cywilny. Szybko okazało się, że Aneta wzięła pożyczkę, by opłacić rezerwację w restauracji na 40 osób i kupić sobie sukienkę na uroczystość. Pieniędzy, które zebrali od gości ledwie starczyło na spłatę długu, więc razem z mężem wrzuciliśmy do koperty dodatkowe 10 tysięcy, żeby młodym zostało coś na początek wspólnego życia.
Zgodnie z planem przedstawionym przez Bartka, Aneta sprzedała kawalerkę, którą od nas otrzymała i wspólnie kupili większe mieszkanie. Różnicę w cenie mieszkań pokryli z zaciągniętego na ten cel kredytu. Aneta nie chciała nas słuchać, nie widziała potrzeby przeznaczenia kawalerki na wynajem, ślepo ufała mężowi i wierzyła, że robi słusznie pozbywając się swojego mieszkania i wkładając cały zysk w nowe. Nie widziała nic złego w tym, że mąż nie dorzucił ani złotówki. Efektem naszych dobrych rad było tylko to, że córka przestała się do nas odzywać.
Wraz z mężem załamaliśmy ręce, ale uznaliśmy, że nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić. Nasza córka jest dorosła i może sama decydować co jest dla niej dobre, najwyżej będzie uczyła się na błędach.
Po kilku miesiącach Aneta przyszła do nas ze łzami w oczach i przyznała, że mieliśmy rację. Bartek zażądał rozwodu i podziału majątku. Zaproponowaliśmy, by odkupiła jego część mieszkania, ale nie miała żadnych oszczędności, bo wszystkie pieniądze inwestowała w nadpłacanie kredytu, a Bartek finansował im życie ze swojej wypłaty. Z pomocą prawnika udało nam się wynegocjować rozsądne warunki odkupu, ale kredyt został na barkach Anety. Oczywiście gotówkę na spłacenie Bartka musieliśmy wyłożyć z naszego konta, żeby pomóc córce. Bartek wyszedł zwycięsko z tego małżeństwa, a ja podejrzewam, że od początku chodziło mu o pieniądze.
Bardzo wiele zrobiliśmy dla naszej Anetki, a ona mimo to obwinia nas o swoją porażkę, ostatnio wyrzuciła nam, że nie odwiedliśmy jej od ślubu, a potem od sprzedaży kawalerki. Uważa, że jako rodzice, powinniśmy ją bardziej chronić.
Córka od miesięcy się do nas nie odzywa, ale mieszka w lokalu, który dla niej wykupiliśmy od byłego męża. Może kiedyś doceni to, co dla niej zrobiliśmy, ale nie wiem czy tego doczekamy. Mój mąż jest załamany, ze zdenerwowania wylądował na oddziale kardiologicznym, a mi ze stresu posiwiały włosy.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Problemy zaczęły się od dnia, kiedy moja córka zakomunikowała, że wychodzi za mąż. Nie spodziewałam się, że może się to skończyć w ten sposób.