Przez około godzinę obserwowałam przyszłych rodziców, którzy ledwo skończyli szkołę

Ostatnio byłam na wizycie u ginekologa. Jak zwykle była kolejka, a w dodatku lekarz przyszedł spóźniony. Naprzeciwko mnie siedziała ciężarna dziewczyna w wieku około osiemnastu lat. Nie przyszła sama – była tutaj z przyszłym ojcem swojego dziecka. Przyszli rodzice zupełnie nie zwracali uwagi na inne osoby będące w kolejce i zachowywali się tak, jak im pasowało, często bardzo niekulturalnie. Przyszły ojciec krzyknął na cały korytarz radośnie, że syn się mu urodzi:

– Fajnie, że syn? 

Wypowiedział to zdanie dziesięć razy, po czym dotarło do niego:

– Jeszcze nie wybraliśmy dla niego imienia! Może nadajmy mu imię na cześć jakiegoś lekarza?

Ślady po mokrych podeszwach butów tego młodego mężczyzny rozciągały się od jednych drzwi w przychodni do drugich. Głupkowato czytał nazwiska lekarzy i komentował:

– Piotrowski Michał… Może nazwiemy syna Michał…? Stępiński Radosław… Nie, Radosław nie, bo  mi się źle kojarzy to imię!

Kiedy skończył przeglądać tabliczki wiszące przy gabinetach, chłopak usiadł obok dziewczyny i wtedy nagle całym sobą chciał pokazać jej, jak bardzo ją kocha. Te czułości przerwała mu staruszka siedząca kilka miejsc dalej:

– Młody człowieku, proszę się uspokoić!

Chłopak ze zdziwieniem zwrócił twarz w jej strony i powiedział:

– Babcia chyba też jest w ciąży, że taka nerwowa! 

Jego dziewczyna cicho zachichotała pod nosem, a jej głupkowaty wyraz twarzy się nie zmieniał. Ja także powstrzymywałam się, aby nie urządzić awantury ciężarnej i jej chłopakowi.

Kolejnym tematem, który zaczął rozwijać tata było jedzenie, a raczej jego głód:

– Coś do jedzenia! Chcę coś zjeść!

– Ja też chcę, ale będziemy czekać tutaj jeszcze kolejne pół godziny…

– Chodźmy na pierogi! Przyjdziemy tutaj innym razem!

– Nie chcę pierogów, kupmy gołąbki!

– Jesteś taka kapryśna! 

Od tych krzyków po prostu przewracało mi się w żołądku, ale dzięki Bogu para sobie poszła. Nie wiem, czy po pierogi czy po gołąbki, to nie miało już znaczenia – najważniejsze, że sobie poszli.

Z przerażeniem myślałam o tym, jak wychowają swoje nienarodzone dziecko, ale nie znalazłam żadnej dobrej odpowiedzi. Czy dziecko, które będzie wychowywało się w akompaniamecie takich krzyków wyrosną na spokojne dzieci? Mam tylko nadzieję, że dziadkowie będą interweniować w proces wychowawczy, chociaż jeśli wychowali takie dzieci, sytuacja prawdopodobnie się powtórzy, tylko teraz z wnukami.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Przez około godzinę obserwowałam przyszłych rodziców, którzy ledwo skończyli szkołę