Rozwodzę się z Tobą. Wyjdź z mojego mieszkania.

– Rozwodzę się z Tobą. Wyjdź z mojego mieszkania.

Tak powiedział mi mój mąż, gdy wrócił do domu po północy. Nic nie wróżyło czegoś takiego, więc byłam zaskoczona. Przecież nie pracowałam! Jak niby miałam teraz żyć? Byliśmy małżeństwem od sześciu lat. Rok temu Adam zmienił pracę, dzięki znajomemu, na lepszą. Wtedy powiedział:

– Kiedy wracam do domu, potrzebuję gorącej kolacji, ciepłej kąpieli i wyrozumiałej żony. Rzuć pracę!

Nie robiłam żadnej kariery ale przynosiłam trochę grosza do domu. Jednak skoro mąż powiedział, że potrzebuje mnie w domu…

– Jesteś pewien? Mogę gotować rano. Wstanę wcześnie i…

– A jak będziesz wyglądać po miesiącu takiego życia, Klaro? Nie, daj spokój, pracuj jako gospodyni domowa!

Przytulił mnie, pocałował – uspokoił, więc odeszłam z pracy. W domu było teraz cały czas czysto, wieczorem na męża czekał pyszny i gorący obiad. Jego pensja naprawdę nam wystarczała. Zmienił nawet samochód i zaczął rozważać zakup większego mieszkania.

To prawda, że Adam zaczął pojawiać się coraz później w ostatnich miesiącach. Tłumaczył mi z poważną miną:

– Myślałaś, że pieniądze tak po prostu dają? Czasami trzeba pracować w nocy.

– W nocy? W biurze?

Mąż zawsze miał proste wyjaśnienia. Myślałam o tym, że gdybym miała dziecko … ale jakoś nie mogłam zajść w ciążę. Postanowiłam w końcu odwiedzić lekarza.

– Wszystko w porządku. – wzruszył ramionami lekarz. – Męża też trzeba zbadać.

Próbowałam powiedzieć o tym Adamowi ale on się tylko zdenerwował. Kilka razy powtórzył “za moimi plecami”, tak, jakbym robiła mu jakieś świństwo.

– Myślałam, że chcemy dziecka… – mruknęłam zawstydzona.

– Nie teraz, Klaro!

Dlaczego nie teraz, nikt mi nie wyjaśnił. A kilka tygodni później Adam pojawił się z wiadomością, że się ze mną rozwodzi i muszę odejść. Próbowałam z nim porozmawiać ale było to bezcelowe. Przede mną stał jakiś zupełnie obcy człowiek. Kiedy zdążył stać się tak obcy? Coś wyraźnie przegapiłam…

– Masz inną? – spytałam.

– To cię nie dotyczy.

Następnego dnia pakowałam swoje rzeczy i płakałam nad każdym wazonem, który zostawiałam. Nad każdą poduszką, narzutą, ręcznikiem. Z taką miłością wybierałam i kupowałam wszystko do tego domu a teraz jakaś inna będzie się tym cieszyła. Nie mam jak tego zabrać, skoro nawet nie wiem, gdzie mam pójść. To dziwne, że leję łzy nad rzeczami, które zostawiałam. Powinnam płakać z powodu rozpadającego się małżeństwa ale nie potrafiłam. Miałam wszystko skamieniałe w środku.

Po spakowaniu rzeczy usiadłam, żeby zadzwonić do przyjaciół. Byli bardzo zaskoczeni pytaniem, czy mogę zamieszkać z którymś z nich. Nagle okazało się, że jednemu zalało mieszkanie, inni mieli remont a do następnego przyjechali krewni.

Wstydziłam się wracać do mojej matki, nie miałam jednak wyboru. Telefon wypadł mi z rąk, kiedy pomyślałam o tym, co powiem mojej krytycznej matce, podniosłam go i zobaczyłam, że otworzyła się lista kontaktów akurat na “Zosi”, byłej koleżance. Chyba mówiła, że mieszka sama. Zosia była znacznie starsza ode mnie, nie utrzymywałam z nią kontaktów, ale…

– Cześć Zosiu, mówi Klara. Mam do ciebie głupie pytanie a jeśli odpowiedź brzmi ” nie ” – zrozumiem.

– Mów, Klaro. Szybko. Jestem trochę zajęta.

– Możesz mnie przytulić na kilka dni? Taka historia … mąż mnie wyrzucił z domu.

– Historia jak historia. Przyjedź o ósmej wieczorem, wyślę ci adres.

I wyłączyła się. Spojrzałam na telefon, całkowicie zszokowana. Wow!

Wezwałam taksówkę o wpół do siódmej – jej mieszkanie było dosyć daleko, wieczorem mogą być korki. Zatrzasnęłam drzwi. Do mieszkania, do ślubu. Do poprzedniego życia.

Zosia była już w domu, z kuchni dobiegały aromaty mięsa i świeżych warzyw. Pomogła mi przynieść walizki, pokazała, gdzie co ma i kazała mi przyjść do kuchni. Kiedy się umyłam, przebrałam się w domowe ciuchy przyszłam do kuchni, gospodyni już nakryła do stołu. Wyciągnęłam butelkę wina.

– Płakałaś? – spytała.

– Tylko nad poduszkami i wazonami.

– Cóż, to jest święte! Ale musimy to przegadać..

– Nie mogę o tym mówić…

– Możesz! Zaczynaj Klaro.

Jadłyśmy, piłyśmy wino i opowiadałam. Zosia miała rację – mogłam. Potem, kiedy byłam zmęczona narzekaniem i rykiem, Zosia opowiedziała o swoim mężu. Odszedł od niej do innej, a potem próbował wrócić – Zosia nie pozwoliła. Od czasu rozwodu żyje sama.

– Dlaczego? – nie rozumiałam.

– Cóż … kocham byłego męża.

– To czemu nie pozwoliłaś mu wrócić? – otworzyłam szeroko oczy.

– Wiesz, moja droga. Nie potrzebuję takiej huśtawki. Jak mogę na nim polegać, jeśli chodzi na boki? Potrzebuję kogoś, z kim mogę iść przez życie. Potrzebuję mieć pewność, że zawsze przy mnie stanie. Czasami mylimy się z wyborem. Czasami miłość nie jest dla nas dobra. Nie chcę być ze zdrajcą….i tobie też nie radzę.

– On też kogoś znalazł. Nie będę z nim. To wszystko, Adam mnie rzucił! Pytałam go: znalazłeś kogoś? A on do mnie: nie twoja sprawa. Jak to? Tyle lat żyliśmy razem i nie moja sprawa?

Spróbowałam znowu ryczeć ale nie miałam już łez. Nie było też kamienia w żołądku. Wnętrze było puste i ponure. Tęskniłam za mężem. I czułam, że to dopiero początek.

Zosia jakby mnie nie słuchała. Powiedziała:

– Kiedy twój wróci, pomyśl też, dziesięć razy, czy potrzebujesz go, takiego niewiarygodnego?

– Nie wróci. – pomachałam beznadziejnie ręką.

– Chcesz pracować? Rozmawiałam dziś z szefem o tobie. Możesz przyjść jutro.

– Naprawdę?! – otworzyłam oczy.

– Naprawdę, naprawdę. Co masz siedzieć w domu? Zajmiesz mózg pracą, szybciej wyleczysz się z tęsknoty.

Byłam wdzięczna tej mądrej, życzliwej kobiecie. I za schronienie i pomoc w znalezieniu pracy. Ale najważniejsze jest to, że ta rozmowa pomogła mi rozjaśnić umysł i oczyściła duszę.

Życie biegło swoim torem. Pracowałam, wynajęłam pokój. Poszłam na studia jako projektant. Nie spotykałam się z chłopakami – po takim zawodzie nie miałam na to ochoty. Czasami wybierałyśmy się z Zosią do kawiarni, żeby poplotkować. Mówiła mi:

– Klara, nie bądź taka jak ja! Chcesz też siedzieć samotnie przez całe życie? Co ty robisz?

– Nic, niczego nie planuję. Na razie czuję, że nie jestem na nic gotowa. To się czuje .Nawiasem mówiąc, Zosiu, u ciebie również nie jest za późno na związek.

Parsknęła tylko w odpowiedzi. Rozmawiałyśmy o wszystkim i w tym momencie wspólnoty samotnych dusz nie czułyśmy się pominięte ani nieszczęśliwe. Ale Zosia miała rację. Musiałam wpatrywać się w przyszłość aby nie przegapić losu. Nie chciałam żyć sama przez całe życie.

Nadeszła wiosna. Rok po rozwodzie. Po wyjściu z pracy zobaczyłam Adama. Były mąż stał przy samochodzie i uważnie przyglądał się wychodzącym. Był trochę wyczerpany. Serce mocno mi biło. Przekonałam się, że za nim tęsknię.

Nie przytuliliśmy się. Adam podwiózł mnie do domu i opowiedział mi o swoim życiu – od jakiegoś czasu mu się nie wiodło. Ożenił się ponownie i zdał sobie sprawę, że bardzo się pomylił. Wszedł do urzędu stanu cywilnego z aniołem a wyprowadził stamtąd złą wiedźmę. Dotarliśmy już do mojego domu, poczułam, że chcę wyjść. Odejść od niego. Z Adamem i jego nieszczęściami było duszno.

– Idę, Adam. Wszystko się ułoży!

– Klaro, przepraszam! – Nagle błagał ze łzami w oczach. – Przepraszam! Cóż, pomyliłem się. Rozumiem wszystko. Nigdy więcej ci tego nie zrobię! Zacznijmy od nowa.

W głowie pojawił się obraz. Siedzę na podłodze, wokół torby z moimi rzeczami. Koleżanki nie chcą mnie wpuścić nawet na kilka dni. A pieniądze mam tylko na taksówkę.

– Przepraszam, Adam ale na pewno nie! Nigdy.

– Tak kategorycznie… ale dlaczego? – Adam spytał załamany.

– Po prostu nie mogę już iść z tobą przez życie.

Wysiadając z samochodu i idąc do domu poczułam lekkość w każej komórce mojego ciała. Żegnaj, przeszłe życie!

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Rozwodzę się z Tobą. Wyjdź z mojego mieszkania.