Praca początkującego pośrednika w obrocie nieruchomościami jest bardzo niestabilna: jednego dnia można zarobić bardzo dużo pieniędzy, a potem przez trzy miesiące zastanawiać się za co żyć, bo sprzedaż jest zerowa. Nie wiem dlaczego myślałem, że sprzedaż mieszkań jest taka prosta. Pracowałem z dobrymi ludźmi, ale nie miałem podstawowej pensji, tylko procent od sprzedaży. Ale okazało się, że nie mam szczęścia – w ciągu trzech lat pracy tylko dwa razy udało mi się dużo zarobić. I chociaż podoba mi się praca w tej branży, uważam, że muszę coś zmienić. Gdyby to tylko było takie proste…
Chciałbym, żeby mój tata w jakiś sposób mnie wspierał, nawet jeśli nie finansowo, to chociaż mentalnie. Ale on po prostu pojawia się niezapowiedziany, zagląda do mojej pustej lodówki i zaczyna mi opowiadać, jakim to jestem nic niewartym synem, że umrę z głodu. Mówi, że nigdy nie byłem wystarczająco mądry, żeby dostać normalną pracę i żadna kobieta nie zgodzi się za mnie wyjść dopóki będę w takiej sytuacji.
Raz nawet napluł mi w twarz, kiedy przyszedł na kolejną kontrolę i powiedział, że nadal się ośmieszam, a ja skłamałem, że mam wszystkiego pod dostatkiem i wszystko u mnie w porządku.
Co jednak zrobić, gdy znalezienie powołania i naprawdę opłacalnej pracy nie jest takie proste? Nie wszystko od razu spada z nieba, niektóre rzeczy wymagają sporego wysiłku, ale mój ojciec ma zupełnie inne zdanie w tym temacie. Nigdy nie zaproponował, że zrobi mi zakupy, ani w niczym mi nie pomógł, ciągle tylko mnie potępia i doprowadza do szału. Jesteśmy dla siebie jedyną rodziną. Czasem wydaje mi się, że zawstydzanie mnie i wytykanie mi błędów sprawia mu przyjemność.
Tata przychodzi i tylko potępia moje warunki życia. Nigdy jednak nie proponuje pomocy.
