Tego się nie spodziewałam w wieku 60 lat.
Jesteśmy z Andrzejem małżeństwem od trzydziestu lat. Żyliśmy zgodnie i szczęśliwie aż do momentu, gdy coś się zmieniło.
Przed urodzinami nasza córka poleciała ze swoim chłopakiem na wakacje do Turcji, a mój mąż i ja zostaliśmy, żeby pilnować kota. Mąż zmęczył się siedzeniem w domu, więc postanowił odwiedzić brata na wsi oraz przyjaciela mieszkającego w pobliskim mieście. Nie miałam nic przeciwko, wszyscy czasami muszą się porozjeżdżali.
Po tygodniu nieobecności Andrzej wrócił. Ale coś w moim mężu się zmieniło: nie patrzył mi w oczy, unikał rozmów i przytulania, ciągle siedział sam w pokoju. Trwało to kilka dni, po czym powiedział mi, że chce się ze mną rozwieść.
Okazało się, że spotkał się niedawno z dziewczyną, z którą był w młodości i zaprosiła go do siebie. Andrzej przyjął ofertę i pojechał do niej, mówiąc mi, że jedzie do brata i przyjaciela. Mącicielce udało się nastawić małżonka przeciwko mnie i zaproponować mu związek. Potem dowiedziałam się, że ta kobieta jest bogata, obiecała Andrzejowi złote góry: nowy samochód, wspólne podróże, życie dla przyjemności.
Takiego obrotu sprawy zupełnie się nie spodziewałam w tym wieku. Mąż ma sześćdziesiąt trzy lata. Żyliśmy szczęśliwie przez tyle lat, a tu, już na emeryturze, takie niespodzianki. Zachowanie Andrzeja wydawało mi się nieodpowiednie, więc z całej siły sprzeciwiłam się rozwodowi. Mąż złożył pozew rozwodowy w sądzie.
Proces trwa, czekam na werdykt. Jaki ból zadał mi Andrzej! Czeka mnie samotna starość, zamiast moich wyobrażeń o rodzinnej sielance. Szczerze kocham mojego, jeszcze, męża ale nie mogę wybaczyć mu takiego ciosu.
Co to za kobieta, która tak bezczelnie niszczy czyjeś szczęśliwe życie?