Moja żona dorastała w naprawdę szczęśliwej i kochającej się rodzinie, ale niestety to harmonijne szczęście zakończyło się, gdy teściowa miała 57 lat, bo wtedy nagle zmarł jej ukochany mąż i tata mojej żony. Teściowej oczywiście ciężko było się z tym pogodzić, dlatego uznaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie sprzedanie jej mieszkanie oraz zabrania teściowej do nas, przynajmniej do momentu, kiedy nie dojdzie do siebie. Potem za pieniądze ze sprzedaży ich przestronnego mieszkania kupimy jej jakąś kawalerkę. Tak jak pomyśleliśmy, tak też zrobiliśmy.
Myślałem, że pół roku wystarczy na to, by teściowa była gotowa na zamieszkanie samej, nawet kupiliśmy jej już kawalerkę w wybranej przez nią dzielnicy. Teściowa przez cały czas, kiedy u nas była, nie dokładała się do rachunków i opłat, czego zresztą od niej nie wymagaliśmy, bo chcieliśmy aby mogła sobie coś odłożyć, tym bardziej, że teraz była już bez męża. Żona prała jej ubrania, gotowała i sprzątała, dlatego jej matka nie musiała robić nic. Nie życie, a wczasy!
To jej “chwilowe” mieszkanie z nami przeciągnęło się do 10 lat. Potem nagle zupełnie się zmieniła i coraz częściej wtrącała się w nasze sprawy i nas pouczała. Wtedy coraz częściej nalegaliśmy na to, żeby przeprowadzila się do swojej kawalerki – przecież nie mogła ciągle stać pusta!
Wtedy teściowa zaczęła wymyślać, że boli ją serce, że jest schorowana (mimo, że miała książkowe wyniki i była niezwykle energiczna) i ciągle miała jakieś “ale”, a robiła to tylko po to, żeby wciąż z nami móc mieszkać. Ja jednak nie mam już siły znosić jej towarzystwa i chcę skupić się na swojej rodzinie, a nie narzekającej teściowej!