Każdy z nas czasem myśli, że złe rzeczy zdarzają się tylko w filmach. Ania też tak myślała, ale przekonała się na własnej skórze, że złe rzeczy spotykają też dobrych ludzi.
Ania to przeciętna kobieta po trzydziestce, średniej urody, ale zaradna i ma własny biznes – firmę marketingową. Długo w jej życiu nie wydarzyło się nic spektakularnego, żadnych romansów, przelotnych miłości, nie spotkała jeszcze na swej drodze nikogo, kto zawróciłby jej w głowie tak, jak jeden chłopak, którego poznała w młodości.
Zrządzenie losu sprawiło, że tego właśnie chłopaka – teraz już mężczyznę – spotkała
na zakupach w pewną sobotę. Młodzieńcze zauroczenie odżyło intensywnie. Ania wiele razy marzyła o byciu z nim, nie znała go, ale była przekonana, że jest dla niej idealny. Po prostu czuła, że coś ją do niego przyciąga.
Kiedy tak trwała w zamyśleniu, wypadła jej z ręki paczka makaronu, ocknęła się dopiero, gdy ktoś coś do niej mówił. Odwróciła wzrok ku dobiegającemu głosowi i ujrzała uśmiechniętą twarz. Jego twarz. Podał jej makaron, ale nie odchodził. Powtórzył swoje pytanie, którego wcześniej nie usłyszała, a potem zadawał kolejne, aż w końcu oboje wiedzieli, że miło im się rozmawia i mężczyzna poprosił Anię o numer telefonu.
Jeszcze nie zdążyła wyjść ze sklepu, kiedy dostała od niego wiadomość z propozycją spotkania następnego dnia. Wymieniali się wiadomościami aż do późnej nocy, a w niedzielę spotkali się na kawę, która zakończyła się wspólną kolacją. Oboje byli sobą zafascynowani. Mężczyzna, Artur, zasypywał Anię prezentami i komplementami.
Ich miłość kwitła, bardzo szybko posuwała się do przodu. Już po trzech miesiącach Ania wprowadziła się do mieszkania Artura i sama nie wierzyła jakie ma szczęście. Mężczyzna nie przestawał jej zaskakiwać, codziennie budził ją zapachem kawy i gotowego śniadania. Nie mogła wymarzyć sobie lepszego partnera. Artur często wyjeżdżał w delegacje, ale nie przeszkadzało jej to. Nawet cieszyła się, że ma połowę miesiąca tylko dla siebie, a drugą połowę spędzają razem.
Po kolejnych trzech miesiącach Ania zorientowała się, że jest w ciąży. Była szczęśliwa, nie wiedziała jak ma wyrazić swoją radość, ale Artur nie podzielał jej emocji, informację o dziecku przyjął bardzo chłodno.
Ania naciskała na ślub, żeby dziecko wychowywało się w rodzinie, ale Artur próbował przekonywać ją, że zostało zbyt mało czasu do porodu i lepiej ślub odłożyć na inny moment. Trafił do niej argument, że on chce dla niej magicznego ślubu i ogromnego wesela, a teraz nie ma czasu na takie poważne przygotowania.
Podczas jednej z delegacji Artura, Ania postanowiła wziąć tydzień wolnego od pracy i zrobić coś dla siebie. Dawno nie czytała książek, a kiedyś tak bardzo to lubiła. Wybrała się do parku w okolicy poprzedniego mieszkania, usiadła na ławce w cieniu i zagłębiła się w lekturze. Gdzieś za sobą usłyszała śmiech dziecka, od razu pomyślała, że ich synek też będzie taki szczęśliwy. Przez chwilę przysłuchiwała się rozmowom dziecka z rodzicami. Gdy usłyszała głos ojca chłopca, poczuła niepokój. Wydawał jej się dziwnie znajomy, więc odwróciła się w stronę tej rodziny i zobaczyła Artura w towarzystwie pięknej blondynki i około pięcioletniego chłopca, który mówił do niego „tato”.
Wtedy zrozumiała wszystko, nie było żadnych delegacji! Nie miała odwagi do nich podejść, wróciła do mieszkania, zaczęła pakować swoje rzeczy i układała w głowie zdania, które miała zamiar powiedzieć Arturowi.
Gdy po kilku dniach zjawił się w progu, nic z tego, co zaplanowała nie padło z jej ust. Zaczęła prosto z mostu:
– Dlaczego nie powiedziałeś mi, że masz rodzinę? To dlatego nie chciałeś się ze mną ożenić?
Artur padł na kolana i zaczął ją przepraszać. Obiecywał, że niedługo zostawi rodzinę, bo to Ania jest miłością jego życia.
– Artur, chyba sobie żartujesz! Widziałam, jak twój syn na ciebie patrzy, jak się do ciebie zwraca. Naprawdę chcesz go zostawić? Miłość dziecka jest taka niewinna, nie możesz go skrzywdzić!
– Masz rację, poczekam kilka lat i wtedy się rozwiodę. Między mną a żoną nie ma niczego, nie kochamy się już. Jest tylko Janek. Ale masz rację, wrócę do nich, ale was będę wciąż odwiedzał. Zostań proszę w moim mieszkaniu, w przyszłym tygodniu przepiszę je na ciebie, żebyś miała pewność, że wrócę. Kocham cię, Aniu, chcę z tobą wychować nasze dziecko.
Anna zgodziła się na wszystko, co proponował Artur, teraz mieszka sama i oczekuje na przyjście na świat Michałka. Jednak wciąż bije się z myślami, czy nie powinna wyjechać, zerwać kontaktu z Arturem i pozwolić mu być ojcem chłopca, którego już znał, a swoje dziecko ukryć przed tym człowiekiem i nie pozwolić, by również jego kiedyś zawiódł.
Widziałam, jak twój syn na ciebie patrzy, jak się do ciebie zwraca. Naprawdę chcesz go zostawić? Miłość dziecka jest taka niewinna, nie możesz go skrzywdzić!
