Wychowujesz córkę po to, aby omotał ją potem jakiś krętacz

Podczas mojej rozmowy z mamą przypomniałam sobie pewną sytuację, która miała miejsce po tym, jak wróciłam ze szpitala. 

Moja córeczka była wcześniakiem i niestety, po porodzie miała wiele problemów zdrowotnych, u mnie też pojawiły się różnego typu komplikacje, dlatego prawie miesiąc spędziłyśmy w szpitalu.

Kiedy wróciłam z córeczką do domu, byłam trochę innym człowiekiem, ponieważ w związku z problemami zdrowotnymi dziecka w niektórych elementach otoczenia zaczęłam dostrzegać potencjalne zagrożenie tym bardziej, że moja pociecha miała duże problemy z odpornością. W tym okresie mojego życia byłam przemęczona i ciągle niewyspana, dlatego zdarzały mi się gwałtowne wahania nastroju i wybuchy złości. Sama tak naprawdę nie wiedziałam, o co mi chodzi. Jednocześnie ciągle trzęsłam się nad córką, szukając dookoła zagrożeń. Wtedy doświadczałam ciągle naprawdę silnych i wyczerpujących emocji. 

Moja córeczka miała już trzy miesiące. To był dzień po kolejnej nieprzespanej nocy, a moi rodzice postanowili nas akurat odwiedzić. Siedzieliśmy sobie w kuchni i piliśmy herbatę, a ja trzymałam córkę na kolanach. Nie byłam w dobrym nastroju, w zasadzie wtedy uważałam, że moim całym życiem było tylko moje dziecko i różne problemy, które pojawiały się przy jego wychowania. 

– Taka jestem zmęczona! Chcę dać jej wszystko, tyle dla niej robię, wychowuję ją i nie przesypiam nawet nocy. Tak się zaharowywuję tylko po to, żeby potem wziął i ją sobie omotał jakiś krętacz! – powiedziałam rodzicom patrząc, jak mama bierze ją na ręce.

Wtedy moja matka uważnie na mnie spojrzała na mnie i powiedziała:

– To teraź sobie wyobraź, że podobnie myśli o Tobie Twoja teściowa, tylko w kontekście własnego syna. Ot, tyle go wychowywała i co, musiała oddać go innej kobiecie!

Spojrzałam na nią i błyskawicznie w głowie pojawiały mi się kolejne myśli i zrozumiałam swój błąd. Po tej rozmowie powoli zaczęłam dochodzić do siebie, chociaż całkowicie doszłam do psychicznej równowagi dopiero wówczas, gdy córka skończyła 2 lata. Nie wiem, czy to była depresja poporodowa czy inne, również ciężkie załamanie, ale mimo wszystko trochę mi to dało. Zmieniłam sposób patrzenia na innych, otoczenie, a nawet na własne dziecko. Mężowi jestem niezwykle wdzięczna za to, że zniósł te wszystkie moje nerwowe zachowania.

Czasami mama mi o tym przypomina i śmieje się z całej tej sytuacji. Mówi, że wyglądałam wtedy momentami na obłąkaną, ale rozumie, bo wie, że ciąża i okres tuż po niej bywa ciężkim emocjonalnie czasem.

Jestem niezwykle wdzięczna mamie za jej życiową mądrość!

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Wychowujesz córkę po to, aby omotał ją potem jakiś krętacz